RM, 9 marca 2012

Środkowy Asseco Resovii Wojciech Grzyb nie ukrywa, że jego zespół zamierza zagrać zarówno w finale Pucharu CEV, jak i PlusLigi.

pzps.pl: Jak ocenia pan rundę zasadniczą w wykonaniu Asseco Resovii?
Wojciech Grzyb: Trzecie miejsce wskazuje, że mogło być lepiej. Nie ma co jednak narzekać, bo ta lokata stawia nas w sumie w niezłej sytuacji. Najpierw oczywiście musimy stoczyć bój w ćwierćfinale, ale myśląc już przyszłościowo o półfinale, teoretycznie korzystniej jest grać z ZAKSĄ niż ze Skrą. Nie ma wątpliwości, że zespołem z Bełchatowa najlepiej jest spotkać się jak najpóźniej. Co zaś do rundy zasadniczej, to kilka „nieplanowanych” porażek nam się przytrafiło, jak np. u siebie z Częstochową, czy pod koniec rundy zasadniczej w Bydgoszczy. Zwłaszcza w tej pierwszej fazie rozgrywek potraciliśmy trochę punktów, bo w rewanżach było już ogółem znacznie lepiej. Wydaje mi się, że osiągnęliśmy niezły wynik i możemy tylko żałować Pucharu Polski. Byliśmy wówczas w dobrej dyspozycji i gdybyśmy nie trafili na Skrę już w półfinale, to pewnie zagralibyśmy chociaż w finale i stworzylibyśmy ciekawsze widowisko niż to, które obejrzeliśmy. Warto jeszcze podkreślić naszą dobrą postawę w Pucharze CEV. Mam nadzieję, że poprawimy wynik z ub. sezonu i awansujemy do finału. Nigdy nie miałem okazji grać w finale europejskiego pucharu i marzy mi się, żeby coś w tych rozgrywkach zdobyć.

- Czy wg pana forma zespołu przed fazą play off ma tendencję zwyżkową?
- Na przestrzeni całego sezonu prawie wszystkie mecze gramy dobrze i ciężko mieć jakieś większe zastrzeżenia. W końcówce rundy zasadniczej, poza pojedynkiem w Bydgoszczy, w którym nasza dyspozycja falowała, w pozostałych spotkaniach była w miarę stabilna. Charakteryzowała się pewną przewidywalnością i nie zdarzały się nam już takie rzeczy, jak w I fazie sezonu. Wówczas to nieraz traciliśmy ciężko wypracowaną przewagę w jednym ustawieniu albo np. w końcówce praktycznie już z niemożliwego wyniku przeciwnik doganiał nas i wygrywał. To wszystko ustabilizowało się z czasem i z optymizmem patrzymy w przyszłość.

- W I rundzie play off zmierzycie się z Tytanem AZS Częstochowa. Czy jest to wymarzony rywal na tym etapie rozgrywek?
- To nie ma większego znaczenia. I tak musimy wygrać tę pierwsza rundę i naprawdę to nie było dla nas aż tak istotne, czy zagralibyśmy z Fartem, czy z Częstochową. Najlepiej byłoby zagrać trzy dobre mecze z AZS-em i jak najszybciej zakończyć rywalizację. Teraz, gdy tempo rozgrywek zostało przyspieszone, jest mniej czasu na odpoczynek. Ważne więc będzie, żeby rywalizacja w I rundzie zakończyła się najlepiej na trzech meczach po to żeby móc później złapać trochę oddechu.

- Wkrótce w Pucharze CEV zmierzycie się ze słoweńskim zespołem ACH Volley Lublana. Od trzech lat półfinał (ostatni wygrany w 2010 w PP z Delectą) jest dla Asseco Resovii barierą nie do przejścia…
- Tak było do tej pory, ale liczę na to, że wreszcie przełamiemy tę niekorzystną passę i oba półfinały, jakie mamy w perspektywie, uda się nam przejść. Na pewno jest to w naszym zasięgu. To byłoby już coś gdybyśmy się znaleźli w finałach i PlusLigi i Pucharu CEV. Sam awans na pewno nas nie zadowoli i będziemy chcieli odegrać w nich znaczącą rolę, a najlepiej byłoby wygrać chociaż jeden z nich.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej