Katarzyna Porębska, 14 grudnia 2016

KPS Siedlce pierwszą część rundy zasadniczej zakończyła na trzecim miejscu. - Czwórka najlepszych drużyn była wymieniana przed rozpoczęciem rozgrywek. Myślę, że naszego zespołu w tym gronie nie widziano i byliśmy miłą niespodzianką - powiedział trener siedlczan Witold Chwastyniak.

pzps.pl: W meczu jedenastej kolejki I ligi pokonaliście na wyjeździe Exact Systems Norwid Częstochowa 3:1, choć mieliście szansę na wygraną 3:0.
Witold Chwastyniak:
Mogliśmy wygrać 3:0, ale drugiego seta wygraliśmy do jedenastu i trochę się rozluźniliśmy. Uważam, że nie jest dobrze wygrywać tak wysoko, ponieważ przychodzi chwila rozprężenia. Niestety uciekła nam koncentracja. W końcówce trzeciej partii nawet prowadziliśmy, ale rywale okazali się lepsi. Zespół z Częstochowy się postawił, czego można było się spodziewać. Aczkolwiek gospodarze swojej gry nie zmienili, to my przestaliśmy grać. Chwała zawodnikom za to, że w czwartej odsłonie meczu skoncentrowali się i wygrali.

- Pomimo tego słabszego trzeciego seta, chyba może być pan zadowolony z gry zespołu?
- Oczywiście, że jestem zadowolony z postawy zawodników. Pokazali się z bardzo dobrej strony. Wszystkie założenia taktyczne praktycznie zrealizowali. Co prawda błędów się nie wystrzegliśmy, ale siatkówka jest grą błędów. Ten, kto ich mniej popełni wygrywa. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale takie zwycięstwa bardzo nas cieszą, ponieważ  w ciągu tygodnia mieliśmy trochę problemów zdrowotnych.

- W sobotę wiele pracy w przyjęciu miał Piotr Łukasik. Gospodarze bardzo dużo na niego zagrywali przez co, wykluczali go momentami z ataku.
- To prawda, ale dla nas nie jest to nowość. Praktycznie wszystkie drużyny zagrywają na Piotra Łukasika. Jest to zawodnik, który w ataku przewyższa wszystkich w tej lidze. Oczywiście mam jeszcze bardzo dużo do poprawienia, ale na pewno będzie z niego duży pożytek. Nie tylko u nas w klubie, ale cała polska siatkówka skorzysta na jego umiejętnościach i będzie miała z niego pociechę.

- Od początku sezonu wspomniany zawodnik prezentuje się bardzo dobrze. Kto wie, czy przed kolejnym sezonem nie zainteresuje się nim jakiś klub PlusLigi?
- Mam tego świadomość. Chciałbym bardzo, żeby Piotrem zainteresował się jakiś klub na przykład z PlusLigi. Jednocześnie będzie nam go wtedy bardzo brakowało.

-  Pierwszą część rundy zasadniczej KPS Siedlce zakończył na trzecim miejscu. Spodziewał się pan takiego wyniku?
- To bardzo dobre miejsce. Aczkolwiek nie jest takie, żeby nie mogło być lepsze. Przegraliśmy tylko dwa mecze. Chciałbym, żeby druga runda nie była gorsza. Wtedy będziemy usatysfakcjonowani. Gramy po to, żeby wygrywać. Na każdy mecz wychodzimy z takim samym nastawieniem, wychodzimy po zwycięstwo. Co prawda czwórka najlepszych drużyn była wymieniana przed rozpoczęciem rozgrywek i myślę, że naszego zespołu w tym gronie nie widziano. Byliśmy więc miłą niespodzianką. Oby zostało tak do końca.

- Domyślam się, że cel na dalszą część sezonu to walka o miejsca 1-4?
- W każdym meczu gramy o wygraną. Cel jaki postawił nam zarząd, to poprawienie wyniku z poprzedniego sezonu. W ubiegłym roku zajęliśmy ósme miejsce. Mamy bardzo ambitny zespół. Zawodnicy stworzyli bardzo fajną atmosferę. Będziemy walczyli do samego końca i obyśmy zagrali w tym ostatnim meczu I ligi.

- W następnej kolejce pauzujecie, więc będziecie mieli trochę czasu na spokojną pracę.
- Rzeczywiście pauzujemy 17 grudnia, ale 21 grudnia zagramy z TSV Sanokiem. Mecz został przełożony z 7 stycznia. Poprosił o to zespół z Sanoka, a my wyraziliśmy zgodę. Może jest to dobre rozwiązanie, ponieważ potem będziemy mieli czas, aby przygotować się do maratonu spotkań jakie nas czekają w późniejszym czasie. Będziemy rozgrywać mecze system środa-sobota. Poza tym zawodnicy również potrzebują trochę czasu na to, żeby podleczyć kontuzję i mimo wszystko trochę odpocząć od siatkówki.

- Jedyne czego można żałować to tego, że nie udało się wam awansować do kolejnej rudny Pucharu Polski?
- Szkoda, ale mamy trochę pretensje do zespołu z Sanoka. Poszliśmy im na rękę z przełożeniem meczu ze stycznia, ale oni nie zgodzili się na przełożenie meczu pucharowego. Mieliśmy maraton spotkań. W środę graliśmy w Sanoku, a potem w piątek musieliśmy już być w Wałbrzychu. Gospodarze mieli problem  z halą, więc dużo wcześniej poprosili nas o przełożenie meczu na piątek. Nasz klub wyraził na to zgodę. Nie będę ukrywał, że byliśmy bardziej skoncentrowani na meczu ligowym. Mamy świadomość tego, że mniej realne jest wygranie Pucharu Polski, niż I ligi.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej