- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Raul Lozano: dobrze tutaj czuję się
Anna Daniluk, EA, 27 marca 2015
pzps.pl: Jest Pan uznawany za jednego z najwybitniejszych trenerów świata. Skąd u Pana tak duże doświadczenie, skoro od młodych lat nie grał Pan, ale trenował?
Raul Lozano: W siatkówkę grałem osiem lat, więc to nie jest tak mało. Zacząłem, kiedy byłem małym dzieckiem, w wieku 12 lat i do 20 lat grałem. Nie zawsze jest tak, a nawet rzadko tak jest, że dobry zawodnik, jest potem dobrym trenerem. Oczywiście gra w siatkówkę bardzo pomaga, a nawet jest konieczna przed objęciem funkcji selekcjonera. Jednak, żeby dobrze prowadzić drużynę, trzeba rozwijać się w innych aspektach, w których zawodnik często się nie rozwija. Nauczyciel, który był dobry z geografii, nie musi dobrze wykładać materiału uczniom.
- Od 2011 roku, miał Pan przerwę od bycia trenerem. Jak Pan spędził ten czas?
- Pracując (śmiech). Przez dwa lata nie mogłem podpisać żadnego kontraktu czy to z klubem czy to z reprezentacją, z powodu sprawy sądowej jaką toczyłem przeciwko związkowi siatkarskiemu w Niemczech. W tym czasie współpracowałem z FIVB, prowadziłem różne kursy i angażowałem się w szkolenia siatkarskie w różnych krajach. I oczywiście oglądałem mnóstwo meczów siatkówki, jak na przykład wszystkie spotkania FIVB Mistrzostw Świata Polska 2014.
- Śledzi Pan również mecze ORLEN Ligi i PlusLigi? Jak ocenia Pan ligę męską i żeńską w Polsce?
- Mało meczów polskiej ligi oglądałem na żywo, ale kiedy jestem w Polsce, staram się być na jakimś spotkaniu. Żeby dobrze ocenić ligę, ważne są trzy czynniki: dostęp do technicznej relacji video, którą przesyłają sobie trenerzy, bo to są konkretne wskazówki, co trzeba dalej robić. Kolejny czynnik: transmisja telewizyjna meczu, która pozwala obejrzeć go z różnych ujęć i z różnych kamer, a to pomaga ocenić grę dokładniej. Ostatnia sprawa, to pomeczowe statystyki, które szczegółowo pokazują przebieg meczu i pozwalają na profesjonalną pracę. Wypełnienie wszystkich tych kroków bardzo pomaga wyrobić sobie pogląd. Ale trzeba obejrzeć dużo meczów, trzeba wręcz zepsuć sobie wzrok przed telewizorem, żeby móc ocenić ligę.
- Wierzę, że Pan wypełnił wszystkie trzy kroki, dlatego uważam, że może Pan ocenić, która liga jest najlepsza: włoska, polska czy rosyjska?
- Historycznie – liga włoska, ale w ciągu ostatnich dziesięciu lat, nastąpił straszny spadek poziomu. O poziomie ligi również świadczą trzy czynniki. Pierwszy: ekonomiczny, ponieważ pozwala pozyskiwać najlepszych obcokrajowców i najlepszych, dostępnych na rynku trenerów. Drugi: techniczny, to układ między trenerami i zawodnikami, ich codzienna praca i taktyka drużyny. Potem, tę pracę weryfikują różne puchary i europejskie rozgrywki, czyli trzeci czynnik. Jeszcze kilka lat temu Włochy wygrywały tą rywalizację, ale teraz zastępują je drużyny rosyjskie, a niekiedy pojawiają się zespoły tureckie. Dzisiaj uważam, że najsilniejszą ligą męską jest liga rosyjska. Liga polska może z sukcesem walczyć o drugie miejsce, z ligą włoską. To nie jest tak że cała liga jest silniejsza od włoskiej, tylko że najsilniejsze polskie kluby pokonują najsilniejsze włoskie. Bełchatów pokonał Perugię, a ZAKSA, ma wciąż szansę na pokonanie Trentino.
- Pana zdaniem siatkówka polska ma szansę dorównać rosyjskiej Superlidze?
- Uważam, że w polskiej lidze jest cały czas duży potencjał rozwoju. Konieczne jest, żeby te słabsze drużyny, dorównały do poziomu najlepszych i mogły z nimi współzawodniczyć, a wtedy siłą rzeczy podniesie się poziom rozgrywek i poziom gry zawodników. To jest krok, który powinna Polska zrobić, żeby dorównać lidze rosyjskiej.
- A jak na arenie międzynarodowej ocenia Pan ORLEN Ligę?
- Uważam, że dzisiaj najsilniejszymi ligami żeńskimi jest ponownie liga rosyjska, dalej turecka i włoska. Jednak, możliwości i liczba polskich zawodniczek, sprawiają że można spokojnie powalczyć o najwyższy poziom z Turcją czy Włochami. Tutaj dużym wyzwaniem jest optymalizacja zasobów – mamy dużo zasobów ludzkich i mamy ogromny potencjał siatkówki. Jeżeli poprzez odpowiednią pracę w klubach i odpowiednią promocję ligi, ta optymalizacja się powiedzie, to wtedy możemy bić się z każdym. Zrobię porównanie – mistrzowska drużyna brazylijska, to drużyna Bernando Rezende. W Brazylii, byłem i trenowałem i nie ma tam jakiś specjalnych warunków w stylu NASA – laboratoria, stu naukowców na ich usługach. Tam nie było nic imponującego ani w hali, ani na siłowni, ani nawet w szatni. Jednak z tych warunków, wyciąga się niewiarygodną liczbę wspaniałych zawodników, bo tam najważniejszy jest sposób treningu. To samo trzeba zrobić w Polsce – maksymalnie wykorzystać możliwości jakie mamy.
- W tym roku PlusLiga, została rozszerzona do 14 zespołów. Czy Pana zdaniem, jest to korzystny zabieg?
- W tym przypadku ciałem decyzyjnym są władze PlusLigi i wierzę, że dokonały dobrego wyboru. Przed taką decyzją trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Największą zaletą jest to, że większa liczba drużyn często przekłada się na atrakcyjność ligi. Pojawia się więcej zawodników, więcej ciekawych postaci, więcej trenerów. Tutaj znakomitym przykładem jest Gdańsk - dzisiaj to bardzo dobra drużyna podobnie jak Lubin. Cuprum w tym sezonie wszedł do rozgrywek i dziś gra na naprawdę wysokim poziomie. Nowe kluby, jeśli wpiszą się w ten poziom, to rzeczywiście wzmacniają ligę. Kiedy ja byłem trenerem, było tylko dziesięć drużyn, teraz polska liga, dzięki rozszerzeniu jest o wiele silniejsza.
- W 2014 roku mężczyźni zdobyli złoty medal mistrzostw świata. Czy to wydarzenie przypomniało Panu czasy, kiedy zostaliście wicemistrzami globu w 2006?
- Bardzo to przeżyłem. W biegłem do szatni, żeby wszystkim pogratulować - tym z którymi trenowałem, jak Winiarski, Możdżonek czy Ignaczak, ale także tym młodym zawodnikom, takim jak Fabian Drzyzga czy Karol Kłos i wielu innym. Bardzo mocno kibicowałem Polsce i wzruszyłem się, kiedy odbierali złoto. Myślę, że te emocje brały się z tego jak jestem tu traktowany i dlatego cieszyłem się, że Polska przeżywa tak magiczny moment. Cieszyłem się szczęściem tych ludzi, którzy uszczęśliwiali mnie przez trzydzieści dni mundialu i prawie cztery lata pracy tutaj.
- Cztery lata, to kawałek czasu… Chciałby Pan wrócić do Polski?
- Bardzo chciałbym wrócić do Polski czy to jako trener kadry, czy któregoś z klubów. Dobrze się tu czuję. Dobrze pracuje mi się z ludźmi. Jestem tutaj lubiany i doceniany przez działaczy i kibiców. Do tej pory pamiętam jak 12 tysięcy ludzi śpiewało mi happy birthday na Mundialu w Krakowie czy „pieśń o Małym Rycerzu” - tego nie przeżyłem w żadnym innym kraju. Czuje się tutaj wyjątkowo i często mam liczne dowody sympatii – chciałbym za to wszystko podziękować, poprzez wykonanie możliwie najlepszej pracy tutaj w Polsce.
- Dobiegają już końca rozgrywki krajowe i europejskie. Kto Pana zdaniem wygra PlusLigę?
- Moim zdaniem PGE Skra Bełchatów będąc w czołówce obu tych rozgrywek, może być już trochę zmęczona. Wydaje mi się, że dla Resovii te turnieje są mniej wyczerpujące. Wygrała swoje mecze z Lokomotiwem, a dodatkowo już zapewniła sobie awans do finału ekstraklasy. Bełchatów mimo, że na razie przegrywa z Lotosem, moim zdaniem jeszcze odwróci ten niekorzystny wynik. W pełni sprawiedliwe jest to, że zarówno Rzeszów, jak i Bełchatów awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Sprawiedliwe byłoby również, gdyby w finale PlusLigi te drużyny się spotkały, bo to one przez ten sezon są najbardziej eksploatowane. Jeśli Bełchatów zagra w finale, to myślę, że zostanie mistrzem.
- Skoro rozmawiamy o Lidze Mistrzów, nie sposób nie spytać o pańskie typowania na Final Four w Berlinie.
- Bardzo silna jest ekipa rosyjska trenowana przez Władimira Alekno – Zenit Kazań i uważam, że tylko ona może zaszkodzić polskim drużynom. Jednak Final Four Ligi Mistrzów- półfinał i finał, to tylko jeden mecz, a nie jak w PlusLidze – pięć. Jeżeli gralibyśmy systemem play off to myślę, że wygrałaby drużyna rosyjska, ale tylko w jednym meczu – to nie jest przesądzone. Nie wiadomo, jaki to będzie dzień dla gwiazd ekipy Zenitu. Myślę, że Polska ma sporą szansę na zwycięstwo.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej