Katarzyna Porębska, 13 lutego 2014

Pola i Jan Nowakowscy - rodzeństwo jakich niewiele w polskiej siatkówce. Ona została mistrzynią Europy kadetek. On ma za sobą występy w PlusLidze w barwach Transferu Bydgoszcz. O swojej pasji do siatkówki opowiedzieli nam w specjalnej rozmowie.

pzps: Jak zaczęła się wasza przygoda z siatkówką? Dlaczego zdecydowaliście się na uprawianie tej dyscypliny?
Pola Nowakowska: Tata od najmłodszych lat zachęcał mnie do sportu. Najbardziej podobała mi siatkówka. Od kiedy tylko pamiętam tata zawsze brał mnie i Janka na podwórko by z nami poodbijać. Bardzo miło wspominam tamte czasy.
Jan Nowakowski: Z kolei moja przygoda z siatkówką zaczęła się po nieudanej przygodzie z pływaniem. Złamałem sobie kostkę w 6 klasie podstawówki i po kilku miesiącach rehabilitacji zdecydowałem się poszukać czegoś innego, niż tylko woda i płytki w basenie. Od koleżanki taty dowiedziałem się, że gimnazjum sportowe w Bydgoszczy prowadzi nabór do klasy siatkarskiej i tak oto zaczął się epizod w moim życiu pod tytułem- siatkarz.

- Czyli to rodzice byli pierwszymi osobami, którzy namówili was na uprawianie sportu?
PN: Tak, jak mówiłam wcześniej sportową rywalizacje zaszczepiali w nas nasi rodzice. To, że oboje z bratem trenujemy tę dyscyplinę bardzo mi pomaga, gdyż staram się podążać jego śladami. Wzajemnie wpływamy na nasze postawy za równo na boisku jak i życiu poprzez udzielanie sobie rad i wskazówek.
JN: Rodzice od zawsze namawiali nas do uprawiania sportu. Na początku mama mnie przekonała do pływania, później tata na siatkówkę.

- Kto, komu udziela więcej wskazówek?
PN: Był okres kiedy Janek już jako uczeń SMS-u przekazywał mi bardzo wiele informacji dotyczących funkcjonowania tej szkoły. A ja chcąc go naśladować musiałam pilnie słuchać jego cennych rad by dostać się do szkoły, w której aktualnie jestem, czyli SMS-u Sosnowiec. Dziś mamy czas, w którym Janek znów jest krok przede mną i sytuacja w zasadzie jest podobna. Bardzo chciałabym grać w ORLEN Lidze.  Jan zagrał już pierwsze mecze w PlusLidze i widzę, że jego postawa po raz kolejny się zmieniła. Dzieli się ze mną wrażeniami z tej ligi przekazując mi kolejne swoje doświadczenia. Wierzę, że tak jak poprzednio będzie to procentować.
JN: Jako starszy brat udzielam Poli raczej rad mentalnych. Nie będę ukrywał, że jeśli chodzi o technikę to raczej ja mógłbym uczyć się od niej. Dlatego z mojej strony płyną tylko słowa pocieszenia, podbudowania czy ewentualnie motywacji.
 
- Pola pamiętasz pierwszy ważny mecz Janka, a ty Janku Poli?
PN: Oczywiście, doskonale. Był to pierwszy Międzynarodowy Turniej w Rosji, w którym brał udział. Dzięki swojemu dobremu występowi zdobył na nim indywidualną nagrodę najlepszego środkowego, a cała drużyna zdobyła tam złote medale pokonując w finale rówieśników z Rosji. Właściwie od tamtego czasu na stałe występował w naszych barwach narodowych.
JN: Patrząc z perspektywy mojego malutkiego doświadczenia to mogę powiedzieć, że pierwszym z ważnych meczów siostry był finał mistrzostw Europy, w którym zawarło się całe piękno siatkówki. Podczas całego turnieju zobaczyła również, że niekiedy ten sport potrafi być brutalny.

- Rywalizujecie ze sobą w jakikolwiek sposób? Np. kto wygra więcej meczów w sezonie? Kto zdobędzie więcej medali?
PN: Jan od zawsze mi ucieka, a ja staram się go dogonić. Od najmłodszych lat każdy nasz indywidualny jak i zespołowy sukces był rodzinnie bardzo przeżywany i komentowany, ale jest to raczej motywacja, a nie konkurencja. A nasze zdobyte medale i nagrody mieszają się na wspólnych półkach.
JN: Rywalizację z Polą zakończyłem po tym jak jej medale i nagrody indywidualne przysłoniły moje nieśmiało stojące na szafce.

- Siatkówka to główny temat waszych rozmów?
PN: Siatkówka jest raczej tematem pobocznym mimo tego, że ewidentnie jest bardzo ważnym elementem naszego obecnego życia.
JN: Jedynie po meczach rozmawiamy ze sobą o siatkówce. Poza tym tata jest często taką "centralą". Jak jesteśmy zmęczeni to któreś z nas dzwoni do taty, a on przekazuje informacje reszcie rodziny.

- Kto kogo bardziej pociesza po porażkach albo bardziej cieszy się z wygranych meczów?
PN: Z tego co pamiętam Jankowi zawsze łatwiej przychodziło pogodzenie się z porażkami. Poza tym jest facetem, a chłopaki przecież nie płaczą. Sama jego obecność podczas moich niepowodzeń bardzo mi pomaga, a przytulenie się do niego w trudnych momentach - bezcenne. Co do radości po wygranych meczach myślę, że jest bardzo podobna, ale to ja bardziej wyrażam swoje emocje.
JN: Ja siatkówkę traktuję już bardziej zawodowo.  W sumie zawsze tak było, że podchodziłem do sportu bardziej analitycznie. Siostra zupełnie odwrotnie, każdy mecz o wiele bardziej przeżywa. Dłużej rozpamiętuje porażki.

- Wydaje się, że jesteście bardzo zgodnym rodzeństwem. Kłócicie czasem?
PN: Kiedy byliśmy mali były rożnego rodzaju sprzeczki, ale jakiejś poważniejszej kłótni nie pamiętam. Teraz mamy dla siebie zbyt mało czas by marnować go na kłótnie.
JN: Kłótnie zdarzały nam się w dzieciństwie. Teraz nie mamy na to czasu, bo rzadko się widujemy. Poza tym ja jestem bardzo spokojny i daleko mi do kłótni z kimkolwiek.

- Dokończ zdanie - najbardziej uwielbiam w Janku, a ja w Poli?
PN: To, że zawsze jest sobą i wiem, że pomimo wszystkiego zawsze mogę na niego liczyć.
JN: Najbardziej uwielbiam w Poli to, że jest moją młodszą siostrą! Kiedy nie mam humoru, a ona jest w domu zrobi jakieś zamieszanie, przyjdzie pogadać to od razu jest lepiej.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej