Katarzyna Gotowiec, 16 kwietnia 2011

Po dwóch spotkaniach o mistrzostwo Polski pomiędzy PGE Skrą Bełchatów, a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle mamy remis. Rywalizacja przenosi się teraz do Kędzierzyna i wszystko wskazuje na to, że czeka nas jeszcze sporo emocji.

pzps: Za nami dwa spotkania finałowe, a do rozstrzygnięcia daleko ...
Piotr Gacek: Taki jest finał. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie wyglądać walka o złoto i stworzymy z Bełchatowem wspaniałe zawody godne finału – do samego końca. Pierwsze dwa mecze były takim właśnie widowiskiem, jak przystało na finałowe starcia. Było bardzo nerwowo, szczególnie w pierwszym meczu często zmieniał się prowadzący, nie brakowało fajnych obron, zagrywek – jednym słowem widz nie mógł się nudzić.

- Wielokrotnie ZAKSA wytrzymała presję boiska
- Cały sezon był nerwowy, wiele ważnych spotkań kończył tie break, to nas chyba troszkę wzmocniło. Na pewno osłabiło fizycznie, ale wzmocniło mentalnie. To dobra szkoła życia, gdy kilka piłek ma decydować o końcowym sukcesie. Każda z drużyn ma na koncie wygraną. Nas cieszy zwycięstwo w Bełchatowie, ale nie popadamy w euforię, jeszcze dwa mecze trzeba wygrać, chcąc cieszyć się ze złota mistrzostw Polski.

- Walkę o mistrzostwo rozpoczęliście od ważnego zwycięstwa, to spora zaliczka, biorąc pod uwagę, że rywalizacja przenosi się teraz do Kędzierzyna-Koźla.
- Każdy mecz gramy, żeby wygrać. Pierwsze spotkanie kosztowało nas sporo wysiłku, ale rywal pozostawił na parkiecie taką samą ilość potu. W drugim meczu grało nam się do pewnego momentu gorzej. Skra rozpoczęła bardzo agresywnie. Potrzebowaliśmy aż dwóch setów, żeby się rozgrzać. Szkoda dwóch niewykorzystanych piłek setowych na po dwa. Tie break zawsze rządzi się swoimi prawami, kto wie, co by było, gdyby do niego doszło.  Ciągle mamy w pamięci porażkę, po przegranym drugim meczu półfinałowym w Rzeszowie. Wtedy po pierwszym zwycięstwie też wydawało nam się, że zaliczka jest dość spora. Niestety wszystko wróciło do punktu wyjścia, bo zdecydowanie przegraliśmy drugi mecz do zera. W Bełchatowie już tak nie było. Przez pierwsze dwa sety nasza gra nie przypominała pierwszego meczu, ale w trzeciej partii już złapaliśmy swój rytm. Niestety chyba odrobinę za późno. Siła ataków Skry nieco osłabła, w tym upatrywaliśmy swoją szansę na wyrównanie stanu spotkania. Wiadomo, że pięciosetowy bój wymaga sporo wysiłku, szczególnie gdy w perspektywie ma się kolejne ważne spotkanie na drugi dzień. Niestety, nie udało nam się doprowadzić do seta piątego.  

- Wszystkie wasze konfrontacje ze Skrą w kończącym się sezonie są meczami zaciętymi, przeważnie trwającymi pięć setów.   
- I dobrze. Znaczy, że te dwie drużyny najbardziej zasługują na złoto. Uważam, że my awansowaliśmy do finału zasłużenie. Za nami bardzo ciężki sezon. Niewątpliwie Skra także ma za sobą równie ciężki i bogaty w grę i podróże rok. W całej lidze przegrała tylko dwa spotkania, więc też znalazła się na właściwym miejscu. Mam nadzieję, że te nasze gry finałowe zwieńczą tak trudny rok. Piłka jeszcze w grze, za kilka dni kolejny mecz.

- W półfinale dość łatwo pokonaliście Resovię, a to zespół z Rzeszowa był minimalnie wyżej od was stawiany. Takie zwycięstwa musiały was podbudować.
- Każde zwycięstwo buduje. Cieszy, że po ciężkich chwilach, przez które przechodziliśmy w trakcie trwania sezonu, kiedy brakowało jednego, drugiego zawodnika,  potrafiliśmy się zebrać. Fala krytyki niejednokrotnie na nas spadała – nie wiem dlaczego – bo to jest trzeci nasz finał w sezonie. Teraz grą pokazujemy, że nasza obecność w finale nie jest przypadkowa.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej