JK, EA, 1 lutego 2016

- Philippe Blain nauczył mnie siatkówki - mówi drugi trener GKS Katowice, Peter Diviś, którego razem z zespołem zobaczymy we Wrocławiu w finałowym turnieju o Puchar Polski. Znany z występów w naszej ekstraklasie zawodnik z KP Polską Energią Sosnowiec w w marcu 2004 roku w Bełchatowie zdobył Puchar Polski, a jemu przyznano tytuł MVP.

pzps.pl: Jak Pan wspomina czas gdy grał w naszej ekstraklasie?
Peter Diviś:
Jak wspominam? Z tamtego okresu została mi żona i cudowne dzieci. Ale jeśli chodzi o samą ligę to już wtedy poziom był wysoki. Byli tacy zawodnicy jak Sebastian Świderski, Robert Prygiel czy ja, którzy poszliśmy grać do zagranicznych lig. Potem byli kolejni. Ja osobiście tamte czasy wspominam bardzo miło. Jak zajrzycie w stare statystyki to byłem najlepszym zawodnikiem Polskiej Ligi Siatkówki (poprzedniczka PlusLigi - red.) aż dwa lata. Razem z KS Ivett Jastrzębie Borynia  zdobyliśmy brązowy medal

- Pan słynął z mocnej zagrywki i niekonwencjonalnych ataków.
- Zagrywka rzeczywiście mi „siedziała”. To jest także dzisiejsza broń w walce na boisku. Tego uczę chłopaków, odkąd jestem w Katowicach.  W nowoczesnej siatkówce to jest dewiza - kto nie zagrywa, ten nie wygrywa. Każda akcja rozpoczyna się od zagrywki. A ona jest sprawą indywidualną. Nie ważne, czy zawodnik źle podrzucił piłkę, czy niedokładnie uderzył, ona musi być skuteczna. Ja  lubię mocną zagrywkę i ostrą siatkówkę, zarówno w ataku jak i obronie. Tego staram się nauczyć podopiecznych.

- Jako zawodnik był pan człowiekiem bardzo energicznym, użyłabym nawet stwierdzenia, że cholerykiem. A jakim jest pan trenerem?
- Nie umiem tego określić. Na pewno jestem młodym trenerem. Miałem kilku fantastycznych trenerów  w swoim zawodowym życiu. Wszystkie doświadczenia, jakie zdobywałem jako zawodnik starałem się poukładać w głowie, zbierałem notatki z treningów, które trzymam do dziś. Kwestią jest to, czy będę potrafił tę wiedzę przekazać młodym zawodnikom. Charakter i autorytet to zupełnie inna sprawa. Na razie widzę, że chłopakom podoba się, to co robię. Zresztą ja im wręcz powiedziałem, że będę od nich żądał, aby mi mówili, jeśli coś robię źle.

- Stawia pan na obustronną współpracę?
- Oczywiście. Ja jestem człowiekiem, który lubi rozwiązać problem na początku, kiedy jest jeszcze mały. Nie wolno trzymać tego w sobie i dalej robić źle. Bo wcześniej czy później to wyjdzie. Ten kto mnie zna dobrze wie, że ze mną można rozmawiać i dojść do porozumienia.

- Czyli jako trener pan złagodniał?
- Nie złagodniałem. Jestem nadal  twardy. Jeśli coś mnie zdenerwuje to potrafię wyrazić to dosadnie. Ja przeżyłem już wielu wariatów w życiu.

- Pracował pan z wieloma wielkim osobowościami siatkówki, jak Phillippe Blain czy Władimir Alekno. Który najbardziej wpłynął na pana siatkarką karierę?
- Jak w 2002 roku zapytano mnie, kto nauczył mnie grać w siatkówkę to powiedziałem otwarcie - Phillippe Blain. To był świetny zawodnik. On był przecież pierwszym libero. Kończył wtedy karierę, miał 39 czy 40 lat i nadal był świetny. Jakby nagrodę MVP przyznawano libero, to Phillippe na pewno by ją otrzymał. A jakie miał podejście do pracy! Otóż każdy z graczy musiał zorganizować kolację dla zawodników  z drużyny i ich rodzin. Spotykaliśmy się tak co tydzień i to był świetnie spędzony czas. Trzynastu zawodników i dwóch trenerów, to jest piętnaście spotkań. A ja zorganizowałem tylko jedno takie przez trzy miesiące. Ile było przy tym zabawy, ile się  jadło (śmiech). Nikt przed trenerem nie wstydził się wypić piwo czy lampkę wina. To był bonus tej drużyny, że spotykała się nie tylko w pracy, czy na tych kolacjach. My widywaliśmy się również w innych okolicznościach całymi rodzinami.

- Powróćmy do polskiej siatkówki. Pana zespół GKS Katowice jeszcze w zeszłym roku grał w II lidze, w tym sezonie jest już w I lidze i jest jedną z najmocniejszych drużyn. Jakie macie plany  na przyszły sezon? Gra w PlusLidze?
- My mamy  wręcz powiedziane, że my chcemy się znaleźć w PlusLidze. Chcemy to osiągnąć i na razie to robimy. Budujemy zespół od podstaw i idziemy w dobrym kierunku. Nie jesteśmy zależni od żadnych sponsorów, pieniądze mamy zagwarantowane przez miasto na rok do przodu. To nie jest tak, że sponsor obieca pieniądze, aby potem powie, że nie ma wypłaty. A wszyscy wiemy, że zespołów z kłopotami finansowymi w polskich ligach jest sporo.

- W takim razie wam pozostaje dobrze grać i czekać na korzystną decyzję władz ligi.
- Zespół został zbudowany tak, aby być nie tylko czwórce, ale żeby zdobyć medal. Wiadomo, że każda drużyna chciałaby osiągnąć sukces, każdy się stara. Powstaje tylko pytanie, co potem. Czy mają możliwości rywalizacji w PlusLidze? My sportowo dajemy z siebie wszystko, a potem nic już od nas nie będzie zależało. Zróbmy wszystko, aby dostać to co chcemy.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej