19 lutego 2012

PGE Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel 3:0 i umocniła się na pozycji lidera. - Miał to być hit, ale go nie było – podsumował Paweł Rusek. W trzech meczach tego sezonu jastrzębianie ugrali z mistrzami Polski zaledwie jednego seta.

pzps.pl: Spotkanie zapowiadano jako hit kolejki, ale z dużej chmury mały deszcz. Przegraliście ze Skrą po raz trzeci w tym sezonie.
Paweł Rusek: Cóż mogę powiedzieć, miał to być hit, ale go nie było. Skra wygrała 3:0 i choć wynik wskazuje na to, że dla bełchatowian było bardzo miło i przyjemnie, to drugi i trzeci set pokazały, że można z nimi walczyć jak równy z równym. W końcówce uciekło nam kilka piłek, a przy zespole z Bełchatowa wiadomo, że to jest woda na młyn, od razu to wykorzystali i utrzymali prowadzenie do końca. Gratulujemy, na dzień dzisiejszy są drużyną lepszą.

- Po raz kolejny nie mogliście zagrać w podstawowym składzie. Na ile wasze ostatnie porażki można tłumaczyć kontuzjami?
- Nie możemy się tym usprawiedliwiać. Uważam, że posiadamy bardzo dobry skład i nawet jeśli nie mamy swoich podstawowych armat, to musimy sobie z tym radzić. Teraz jest jakaś plaga kontuzji, więc każdy ma ten sam problem. Klub, który ten trudny okres przetrwa, a jego zawodnicy wrócą do gry na play-offy, ma ogromne szanse, aby skutecznie rywalizować o medale.

- Gracie bardzo nierówno, potraficie wygrać z ZAKSĄ, by przegrać z Fartem. Z czego to wynika?
-  No właśnie i to jest odwieczne pytanie, które my sami sobie zadajemy! Nie wiem, to jest jakaś nasza zmora. Jeden set gramy naprawdę wspaniale, a w drugim nagle lecimy w dół, że wyrażę się kolokwialnie – na łeb na szyję. Mamy z tym olbrzymi problem i musimy nad tym pracować, bo tutaj żadnej innej filozofii nie wymyślimy. Wierzę, że w play-offach zagramy na równym poziomie, a nawet jeśli przydarzy nam się kryzys, to będziemy potrafili szybko wrócić do dobrej dyspozycji.

- Końcówka fazy zasadniczej jest dla was bardzo wymagająca. W sobotę graliście ze Skrą, za tydzień podejmiecie Zaksę, a na koniec zmierzycie się z Resovią.
- Zgadza się, będzie to ostatnie przetarcie przed następną rundą i to z topowymi drużynami. Tak ułożyła się tabela, my to szanujemy, ale podejdziemy do tych meczów tak jak do każdych innych i postaramy się je wygrać.

- Wyjeżdżacie z Bełchatowa bez punktów i wasza sytuacja w tabeli mocno się skomplikowała. Wierzycie, że trzecie miejsce jest jeszcze w zasięgu?
- Oczywiście, że tak. W końcówce pierwszej rundy udało nam się odrobić straty (Jastrzębski Węgiel po porażce 1:3 ze Skrą zwyciężył w Kędzierzynie ZAKSĘ 3:2 i na własnym parkiecie pokonał Resovię 3:1 - red.). Wszystko jest w naszych rękach i wierzymy, że uda nam się zająć trzecie miejsce.

- Czwarta bądź piąta lokata oznacza ewentualny półfinał ze Skrą. Możliwe jest zatrzymanie bełchatowian w drodze do finału? Przytrafiają im się porażki w rundzie zasadniczej, ale pokonać ich trzy razy w fazie pucharowej jest bardzo trudno.
- Zgadza się, a ja akurat doświadczyłem tego wielokrotnie, bo trzy razy grałem z nimi w finale. Zawsze udawało się wygrać jeden mecz, czasami dwa, ale w ostatecznym rozrachunku przegrywaliśmy. Wiadomo, że jest to bardzo trudna sprawa, ale pokonanie ich jest możliwe, więc kiedy nadarzy się ku temu okazja, wierzę, że tego dokonamy.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej