Anna Daniluk, fot. Szymon Sikora/PKOl, 2 sierpnia 2016

Kinga Kołosińska i Monika Brzostek odebrały w poniedziałek olimpijskie nominacje i złożyły ślubowanie. Reprezentantki Polski są już w Rio de Janeiro, gdzie w piątek rozpoczną się igrzyska.

pzps.pl: Wczoraj złożyła pani pierwszą w życiu olimpijską przysięgę. Jak wrażenia?
Monika Brzostek:
Tak, to była moja pierwsza ceremonia olimpijska, więc nie ukrywam, że byłam bardzo podekscytowana. Razem z Kingą (Kołosińską – przyp. red.) chciałyśmy bardzo tutaj być, bo przez ostatnie dwa lata dzielnie walczyłyśmy o igrzyska. To była dla nas bardzo podniosła chwila i cieszymy się ogromnie, że mogłyśmy w niej uczestniczyć.

- Jako olimpijka odczuwa pani większy stres przed występami na Copacabanie czy radość z wyjazdu na igrzyska?  
- Stresu na razie jeszcze nie czujemy. Na pewno jesteśmy bardzo podekscytowane, choć nie wiemy do końca, co nas tam czeka. Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel, co prawda nastawili już nas mniej więcej, czego możemy się spodziewać, ale chcemy zobaczyć wszystko na własne oczy. Nie czujemy jeszcze presji związanej z graniem - pierwszy mecz mamy w niedzielę, więc przed nami jeszcze kilka dni na zaklimatyzowanie się. Myślę, że stres i większe emocje poczujemy już tam na miejscu, jak będziemy widzieć inne teamy i naszych rywali trenujących przed spotkaniami.

- Jak ocenia pani waszych grupowych przeciwników?
- Nie ma co ukrywać, bo grupę mamy bardzo ciężką. Gramy przeciwko Amerykankom, Brazylijkom i Rosjankom, dlatego każdy przeciwnik będzie kosztował nas wiele wysiłku. Myślę, że stać nas na zwycięstwo, w każdym meczu, choć na pewno będzie to trudne.

- Awans z grupy jest możliwy nie tylko z pierwszych dwóch miejsc. To na pewno zwiększa szanse…
- Tak, dlatego ważna jest walka o każdy punkt, o każdy set i o każdą piłkę. Wiadomo, że każdy „punkcik” się liczy i że to on może zdecydować o tym czy będziemy grać dalej w turnieju. Myślę, że musimy mieć to na uwadze.

- Będziecie uczestniczyć w ceremonii otwarcia?
- Tak myślę, że będziemy obecne na tej uroczystości. Jest ona zaplanowana na piątek, więc nie będzie kolidować z naszymi treningami i przygotowaniem do pierwszego meczu.

- Co będziecie robić przed pierwszym meczem w Rio de Janeiro?
- Raczej nie będziemy rozgrywać sparingów, bo nikt nie chce już zdradzać tajników gry i tak każdy nasz rywal ma wiele materiałów wideo z naszych meczów i myślę, że więcej wiedzy już im nie potrzeba. Dlatego skupimy się na sobie, na swojej dokładności i na zapoznaniu się z boiskami. Czeka nas też kilka wizyt na siłowni.  

- To pani pierwsze igrzyska olimpijskie. Ma pani jakieś oczekiwania co do spraw organizacyjnych na przykład wioski olimpijskiej?
- Chyba nie, dlatego nie przerażają  mnie też różne zdjęcia, które już „wyciekły” do Internetu. Myślę, że nie jest tak źle jak wszyscy opisują i że jest w tym troszeczkę przesady i „rozdmuchania” tematu. W każdym kraju są inne standardy jakości. Igrzyska odbywają się w Brazylii, a my byłyśmy tam niejednokrotnie i myślę, że nic nas tam nie zaskoczy.

- Receptą na niedogodności zdaje się być pozytywne nastawienie…
- Tak! Wiemy czego mamy spodziewać się w Brazylii, jeśli chodzi o standardy hotelowe i wiemy, że jest różnica między Europą a Ameryką Południową. Nie jest to jednak nic w czym nie można byłoby mieszkać, żyć i naprawdę dobrze spędzić czas.

- Plaża na której będziecie rozgrywać najważniejsze mecze też jest wam doskonale znana…
- Na Copacabanie miałyśmy okazję zagrać i w tym roku i w latach poprzednich. Odbywałyśmy tam też różne obozy, także jedziemy w znajome miejsce, na którym dobrze się czujemy.

- Tuż przed wylotem do Rio de Janeiro uczestniczyłyście w turnieju w Klagenfurcie. To wasz ostatni test przed igrzyskami. Jak podsumuje pani te zawody?
- Myślę, że ten sezon ogólnie był ciężki. Miałyśmy bardzo duże przerwy pomiędzy turniejami, a sezon był naprawdę szalony. Przez to, że zapewniłyśmy sobie awans podczas marcowego turnieju w Rio, mogłyśmy pozwolić sobie na więcej czasu na przygotowanie, aniżeli na udział w różnych zawodach. Często było tak, że grałyśmy turniej potem miałyśmy sześć tygodni przerwy, potem znów imprezę i miesiąc przerwy. Przez to naprawdę ciężko było nam wejść w rytm meczowy. Myślę, że teraz dzięki turniejowi w Klagenfurcie znowu powróciłyśmy do tego właściwego rytmu gry. Tydzień przed zawodami w Austrii, trenowałyśmy z teamem niemieckim, skupiałyśmy się na tym żeby rozegrać jak najwięcej meczów i myślę, że to też nam pomogło.

- W Centrum Olimpijskim zaprezentowałyście się w oficjalnych strojach na igrzyska w Rio. Jak oceni pani modę olimpijską?
- Myślę, że cała kolekcja olimpijska zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenia. Na początku nie wiedziałyśmy, co myśleć o takich długich, tęczowych, plisowanych spódnicach, ale jak je przymierzyłyśmy to okazały się naprawdę ekstra. Bardzo fajnie wyglądają i myślę, że będziemy jedną z lepiej ubranych reprezentacji.  

- Ile zestawów ubrań otrzymałyście?
- Każdego ciuszka jest po jednej sztuce, ale mamy bardzo dużo T-shirtów. Spódniczki są dwie: jedna długa plisowana, a druga ołówkowa. Mamy dużo bluz, dresów i takich rzeczy, które naprawdę się przydadzą. Myślę, że nasze olimpijskie stroje są bardzo porządnie zrobiony.

- Jak jest z waszym zdrowiem?
- Troszeczkę mamy problem z Kingi plecami, ale sądzę, że to jest taka kontuzja z którą sobie spokojnie poradzimy i będziemy mogły grać na maksa.

- Kinga Kołosińska powiedziała: „jeśli na igrzyska jedzie się raz na cztery lata…”
- … to już muszę walczyć! (śmiech). Na pewno Kinia da sobie radę. Myślę, że jeśli nie uda się tego zrobić „naturalnie” to zawsze są jakieś leki przeciwbólowe, którymi można się wspomóc. Myślę, że na meczach będzie już bardzo dobrze.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej