EA, skra.pl, 3 lutego 2016

- Przyjemnie się wraca do zdrowia, wiedząc, że ma się takie wsparcie. Cieszę się, że cały czas jestem częścią PGE Skry i w tym trudnym momencie, ani przez chwilę nie poczułem, że jest inaczej – mówi Michał Winiarski, który udzielił pierwszego wywiadu od czasu operacji kręgosłupa.

Najgorsze już za Tobą. Jak się czujesz?
Michał Winiarski:
Na dzisiaj świetnie. Dwa tygodnie, które minęły od operacji, upłynęły mi bardzo spokojnie. Ciężkie były jedynie pierwsze dni po zabiegu, ponieważ ból był wtedy faktycznie odczuwalny. Trudno było się wyspać. Po pięciu dniach sytuacja się poprawiła. Teraz nie odczuwam już takich dolegliwości i spokojnie się poruszam. Muszę jednak dbać o każdy etap rehabilitacji. Jej najbliższy cykl przebiegnie w centrum, które posiada sztab lekarzy i rehabilitantów oraz zapewnia dostępność do wielu zabiegów fizjoterapeutycznych, w tym kąpieli w siarce, które są szczególnie wskazane. Ten okres będzie trwał ok. 10 - 15 dni. Potem zaczynam ćwiczenia z rehabilitantem, który ma mnie przygotować do pracy stricte fizycznej, podczas której będę odbudowywał poszczególne partie mięśniowe. Wszystko przebiega zgodnie z planem.

- Decyzja o operacji zapadła na początku roku, ale warto podkreślić, że wcześniej nie było stuprocentowych oznak, że zabieg jest konieczny. Dlatego też początkowo przechodziłeś leczenie doraźne.
- Wszyscy specjaliści, u których zasięgnąłem konsultacji, wykluczali w tamtym okresie operację. Sytuacja zmieniła się na początku stycznia. Po powrocie do treningów wydawało się, że wszystko jest super. Jeszcze w piątek grałem mecz sparingowy z Czarnymi Radom. Po nim zacząłem odczuwać bardziej neurologiczne dolegliwości. Po zrobieniu rezonansu i wizycie u czterech fachowców, okazało się, że zmiana jest wyraźna. Badania wykazały, że dysk wysunął się dużo bardziej, niż to było w okresie, kiedy trenowałem. Operacja była konieczna.

- Tym bardziej, że jeszcze przez kilka lat masz szansę grać w siatkówkę na najwyższym poziomie. Opinie o końcu Twojej kariery są przesadzone.
- Głęboko wierzę, że przede mną jeszcze kilka sezonów dobrej gry. Doktor Robert Chrzanowski, z którym współpracowałem, jest wyśmienitym neurochirurgiem. Podobne zabiegi przeprowadził już kilku sportowcom, którzy kontynuują swoje kariery i teraz nie narzekają na problemy z plecami. Doktor powiedział mi: „operację wykonujemy z myślą, żeby mógł pan wrócić na boisko. Jeżeli miałby pan kończyć karierę, nie byłaby konieczna”. Dał mi gwarancję na powrót do normalności i wyeliminowanie problemu poprzez najnowsze metody. Myślałem o tym, że jestem graczem PGE Skry i chciałbym jeszcze z tym klubem coś osiągnąć. Niestety po okresie reprezentacyjnym przypłaciłem zdrowiem. Trzeba było podjąć ważną decyzję w moim życiu. Wierzę, że dobrą. Do tej pory wszystkie zawodowe decyzje, które podejmowałem, zawsze były trafne. Myślę, że tak będzie i tym razem. Nie wyobrażam sobie, aby w tym momencie skończyć ze sportem. Wiem, że taki czas nadejdzie, ale jeszcze nie teraz.

- Brałeś udział w przygotowaniach zespołu i byłeś z drużyną w pierwszej części sezonu. Jak Twoim zdaniem może zakończyć się zbliżający turniej finałowy Pucharu Polski? Jak oceniasz obecną formę PGE Skry?
- Początek nowego roku, nie tylko dla mnie, ale i dla klubu, nie był udany. Przegraliśmy bardzo ważny mecz z AZS-em Olsztyn, choć wydawało się, że jesteśmy faworytami. Taki jest sport. Zaczęliśmy źle, ale w dwóch ostatnich meczach widziałem, że chłopaki wchodzą już na odpowiedni poziom i pokazują lepszą grę. Myślę, że Puchar Polski może być momentem zwrotnym. Szczerze w to wierzę i mam nadzieję, że zbliżający się weekend dostarczy kibicom PGE Skry dużo pozytywnych emocji.

- W lutym odbędzie się również pierwsza faza play off Ligi Mistrzów. Rywalem PGE Skry będzie Ziraat Bankasi Ankara. Jak oceniasz losowanie? W tureckich dziennikach można było przeczytać, że wynik losowania ich ucieszył. W przypadku awansu, w drugiej rundzie będzie czekać lepszy z pary Lotos Trefl Gdańsk/Zenit Kazań. Czy uda się powtórzyć awans do Final Four?
- Każdy z nas w to wierzy. Nie możemy oczywiście popadać w huraoptymizm i stawiać siebie w roli faworyta. W sporcie wszystko jest możliwe. Najpierw musimy się skupić na zespole tureckim. Jeżeli przejdziemy tego przeciwnika, to w naszej konfrontacji z Zenitem lub Lotosem ciężko będzie wskazać faworyta. Nie stoimy jednak na straconej pozycji.

- Klub zorganizował akcję pod hasłem „14 na boisku – 15 w drużynie”. Podczas meczu z Duklą Liberec w hali Energia zawisł duży transparent z tym właśnie napisem. Czujesz to wsparcie ze strony klubu i kibiców?
- Przyjemnie się wraca do zdrowia, wiedząc, że ma się takie wsparcie i ludzi, którzy ci dobrze życzą. Wiadomo, że w obecnych czasach to rzadkość, dlatego tym bardziej docenia się takie rzeczy. Cieszę się, że cały czas jestem częścią PGE Skry i w tym trudnym momencie, ani przez chwilę nie poczułem, że jest inaczej.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej