Monika Tomczyk, 8 marca 2015

LOTOS Trefl Gdańsk pokonał na wyjeździe mistrza Polski, PGE Skrę Bełchatów 3:2 w pierwszym półfinale PlusLigi. - Obydwie drużyny sporo ryzykowały na zagrywce, a nam się to bardziej opłaciło - powiedział przyjmujący gdańszczan Mateusz Mika, złoty medalista FIVB Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn Polska 2014.

pzps.pl: Co było kluczowe w odniesieniu zwycięstwa nad bełchatowianami?
Mateusz Mika: Myślę, że główną postacią w tym spotkaniu był Murphy Troy, który zrobił dużą różnicę po naszej stronie. Mecz był bardzo wyrównany. Myślę, że obydwie drużyny sporo ryzykowały na zagrywce, a nam się to bardziej opłaciło. Cieszę się, że wygraliśmy. To był ciężki bój, ale wszyscy jesteśmy zadowoleni.

- Czy Bełchatów Was czymś zaskoczył w porównaniu z wcześniejszymi spotkaniami?
- PGE Skra to drużyna, z którą się bardzo trudno gra. Jeżeli mają dokładne przyjęcie, to uzyskują bardzo wysoki procent w pierwszej akcji, więc my musieliśmy ryzykować. Myślę, że na przestrzeni całego meczu bardzo nam się to ryzyko opłaciło. Czym nas Skra zaskoczyła? Moim zdaniem to rywal, który jest w stanie zaskoczyć każdego w każdym meczu.  Jest sześciu, siedmiu zawodników na boisku, którzy potrafią zrobić wielką różnicę.

- W pierwszej rundzie play off wygraliście z Transferem Bydgoszcz dwa razy po 3:1. Jak ocenisz te spotkania?
- Były one dla nas ciężkie, ale po raz kolejny pokonaliśmy Transfer w tym sezonie, bo już wcześniej wygrywaliśmy z nimi trzykrotnie. Teraz jesteśmy w półfinale i koncentrujemy się na tym, co będzie później, nie na tym, co było.

- Jaki może być więc sposób na pokonanie PGE Skry w kolejnym spotkaniu?
- Podejrzewam, że też będziemy musieli zaryzykować zagrywką, a co zrobimy dalej, to wyniknie z przebiegu spotkania.

- W swojej drużynie często pełnisz funkcję lidera. Jak się odnajdujesz w tej roli?
- Czasami spoczywa na moich barkach jakaś większa odpowiedzialność, ale to nie jest tak, że jestem jakimś wyraźnym liderem w tym zespole, bo mamy naprawdę wyrównaną grupę zawodników. W pierwszym meczu półfinałowym zdecydowanie tym liderem był Murphy Troy. My staraliśmy się mu pomóc, jak najbardziej mogliśmy i udało się wygrać.

- W Treflu jesteś kreowany na największą gwiazdę drużyny, co odnajduje swoje odzwierciedlenie choćby na meczach, gdzie otrzymujesz największe oklaski. Jak sobie radzisz z taką popularnością? Czy nie bywa to męczące?
- Jeżeli jestem na boisku, to staram się wyłączyć i od tego odciąć, a poza boiskiem bywa różnie. Czasami jest męczące, czasami nie.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej