-
- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Malwina Smarzek: nie czuję się jakimś objawieniem
Iwona Krótkiewicz, 17 marca 2015
Malwina Smarzek to jedna z najbardziej obiecujących siatkarek młodego pokolenia. Na swoim koncie ma m.in. złoty medal mistrzostw Europy kadetek oraz srebro mistrzostw Polski juniorek. Wielokrotnie też zostawała najlepszą zawodniczką różnych turniejów. Obecny sezon ORLEN Ligi jest jej debiutanckim, a już w środę zagra przeciwko mistrzyniom Polski – Chemikowi Polce. – Zawsze wychodzi się na boisko po to, żeby wygrać – powiedziała atakująca SK banku Legionovii Legionowo, Malwina Smarzek.
pzps.pl: Gratuluję awansu do finału mistrzostw Polski juniorek, szczególnie, że przeciwnicy do łatwych nie należeli.
Malwina Smarzek: Łatwo nie było ale wychodzę z założenia, że gramy o medale, a jeżeli gramy o medale, to nie możemy bać się najsilniejszych przeciwników. Nigdy nie zwątpiłam w mój zespół ale widziałam, że dookoła ludzie nas skreślili i przynajmniej na początku podeszli do nas lekceważąco. Nam to tylko pomogła. Myślę, że jesteśmy taką małą niespodzianką, bo nikt nie stawiał na to, że będziemy w dwójce, wyjdziemy z grupy, czy będziemy w ogóle w finale. Wszyscy nas skreślili, a my pokazałyśmy, że zasługujemy na finał. Uważam, że należało nam się to. Fajnie, że wygrałyśmy dwa tie breaki, mimo że byłyśmy blisko przegranej, ale skończyło się dobrze.
- Mówisz, że nie boicie się najsilniejszych przeciwników w takim razie nastroje przed środowym meczem z Chemikiem Police w ORLEN Lidze na pewno są bojowe.
- Na pewno nie boimy się przeciwnika. Jak przegramy to przegramy, taki jest sport. Zawsze wychodzi się na boisko po to, żeby wygrać. Nie ma się czego bać, bo Police nas nie pobiją (śmiech). Możemy tylko ten mecz przegrać ale uważam, że zawsze wychodzi się na boisko po to, żeby walczyć i po to się też trenuje. Uważam, że nie mamy nic do stracenia. Na pewno nie jesteśmy w roli faworytek. Zobaczymy jak to będzie.
- Które miejsce Was satysfakcjonuje?
- Nie miałyśmy jako takich celów. Miałyśmy być w ósemce i grać w play offach. Uważam, że skład jest taki, że wszystko jeszcze może się zdarzyć. Wystarczy popatrzeć na niedzielny mecz finału Pucharu Polski, gdzie Police przegrały z Sopotem. Uważam, że tak naprawdę wszystko może się zdarzyć, a my możemy zaskoczyć zarówno pozytywnie, jak i negatywnie, a wszystko zależy od nas. Ważna jest praca, a potem wiara w tę pracę.
- Nie miałaś zbyt udanego początku w ORLEN Lidze. Doznałaś kontuzji i przez dwa miesiące mogłaś zapomnieć o grze. Tęskniłaś za siatkówką? Jak się czujesz po kontuzji?
- Oczywiście, że tęskniłam. Byłam bardzo zmęczona sezonem. Trener wiedział, że chciałabym przerwę trwającą mniej więcej tydzień, a nie trzy miesiące. Trochę się to przedłużyło. Dla mnie to była największa kara, bo miałam plany i przygotowałam się psychicznie do tego, że chciałabym wystąpić w ekstraklasie , a tu nagle kontuzja i tak długa przerwa. Jednak uważam, że wszystko dzieje się po coś i ja też musiałam się czegoś nauczyć przez ten czas. Musiałam nabrać pokory, cierpliwości i to na pewno pomogło. Do tego zregenerował mi się organizm po ciężkim sezonie, bo nie dość, że grałam ligę, klubowe juniorki, to i w kadrze juniorek i seniorek – tego było dużo więc przerwa się przydała.
- W ciągu tego sezonu miałyście aż trzech trenerów. Jak Ci się współpracuje z Ettore Guidetti?
- Generalnie na razie jest pozytywnie i ja też nie chcę się bardziej rozwijać na ten temat, ponieważ myślę, że to jest za krótki okres, żeby się wypowiadać, zwłaszcza, że też go do końca nie poznałam jako człowieka, jako trenera. Na razie dużo jeżdżę z juniorkami i z młodą liga więc ostatnio nie mam z nim za dużo kontaktu. Jednak uważam, że zna się na rzeczy i sprawia dobre wrażenie. Oby było tak dalej.
- Zmieniło się coś w sposobie prowadzenia treningów?
- Zawsze jak jest nowy trener to są nowe reguły, nowe zasady, nowa technika. Dużo jest nowych rzeczy. Tak naprawdę każdy wnosi coś nowego. Trener Guidetti ma zupełnie inną koncepcję na to wszystko. Ale mi się to podoba. Bardzo lubię nowe rzeczy i cieszę się, bo brakowało mi z kadry tego, że miałam dużo technicznych poprawek.
- Eksperci mówią, że jesteś nadzieją polskiej siatkówki. Czujesz się tak?
- Nie (śmiech). Fajnie, że tak mówią. Czasem to pomoże, czasem nie. Nie czytam komentarzy w Internecie. Ja robię swoje, trenuje. Jak będę w kadrze – fajnie, jak nie to odpocznę. Zobaczymy jaki będzie trener. Ale na pewno nie czuję się jak jakieś objawienie, do tego mi jeszcze daleko.
- Z kogo czerpiesz wzory? Kto jest Twoim siatkarskim idolem?
- Uważam, że od każdego zawodnika można wyciągnąć coś dobrego. Od kogoś mogę nauczyć się bloku, od kogoś innego ataku. Jestem atakującą i nie mogę się skupić tylko na tym elemencie, bo mam dużo małych, technicznych rzeczy do poprawy. Mogę sobie podpatrywać dziewczyny i to jest fajne. Na pewno, jeśli chodzi o atakujące to jasne, że mam swoich idoli jak Kasia Zaroślińska, Kasia Skowrońska. Jest ich dużo. Mam na kogo patrzeć.
- Miałaś to szczęście, że jako młoda zawodniczka mogłaś podpatrywać na treningach w kadrze zarówno Katarzynę Zaroślińską, jak i Katarzynę Skowrońską. Jak wrażenia?
- Wychodzę z założenia, że każdy jest normalnym człowiekiem i to jest najważniejsze. Dopiero potem patrzy się, że ktoś jest gwiazdą. Ja traktowałam je jak normalne osoby, aczkolwiek miałam do nich szacunek. Ja je bardzo szanuję, ale uważam, że są normalnymi ludźmi, można z nimi normalnie porozmawiać i nie są tak burzliwe. Dobrze się z nimi czułam w kadrze. Na pewno na początku był jakiś opór ale później było normalnie i czułam się dobrze.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej