- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Malwina Smarzek: grunt momentami usuwał się nam spod nóg
Rafał Wolf, fot. Piotr Sumara, 4 lutego 2017
pzps.pl: Zawodniczki z Rzeszowa napsuły dzisiaj Pani zespołowi sporo krwi. Mówiło się o tym, że Chemik potrzebuje godnych rywali w lidze i przeciwniczki wzięły sobie te słowa mocno do serca.
Malwina Smarzek: Zgadza się. To było bardzo trudne spotkanie, ale sądzę, że każdy zespół, który przeszedł taką drogę w rywalizacji pucharowej i awansował do turnieju finałowego nastawia się na bardzo trudne spotkanie w półfinale. Absolutnie nie lekceważyłyśmy rywala i nie spodziewałyśmy się łatwej wygranej, ale dzisiaj było kilka takich momentów, w których grunt dosłownie usunął nam się spod nóg. Developres zagrał fantastyczne spotkanie. Dlatego bardzo się cieszę, że zostajemy w Zielonej Górze i będziemy grały w finale, bo niewiele dzisiaj brakowało, abyśmy pakowały walizki i odpadły z turnieju.
- Pierwszy set przebiegł pod dyktando Chemika i wygrana do 16 najwyraźniej uśpiła Pani zespół. Wydawało się, że aktualne mistrzynie Polski zmierzają ku pewnej wygranej, a tymczasem w drugim secie policka maszynka trochę się zacięła.
- Myślę, że zawsze tak dzieje, że po pewnej wygranej w pierwszym secie, wkrada się jakieś rozluźnienie. Ma się nie tylko przewagę na boisku, ale też swego rodzaju komfort w głowie i często myśli się, że drugi set wygra się sam, skoro pierwszy zakończył się tak pozytywnym rezultatem. Dzisiaj zostałyśmy za to skarcone, ale myślę, że w właśnie w takich momentach hartuje się zespół. Warto podkreślić dzisiaj rolę zmienniczek, bo każde ich wejście owocowało wyższą jakością gry.
- Przed sezonem niektórzy sceptycy twierdzili, że decyzja o Pani przejściu do Chemika jest ryzykowna. Tymczasem nie tylko widzimy Malwinę Smarzek grającą na przyjęciu, ale również przejmującą rolę liderki. To spora odpowiedzialność, którą Pani dźwiga i widać było chociażby w czwartym secie, że taka rola w zespole może być wyzwaniem.
- Mam świadomość odpowiedzialności w takim zespole jak Chemik, ale myślę, że sama na sobie wywieram największą presję. Od dziewczyn otrzymuję bardzo duże wsparcie i mam takie zawodniczki, od których mogę wiele się nauczyć. Sama nakładam sobie presję, bo chcę grać perfekcyjnie i kiedy popełniam błąd jeden za drugim, zaczynam się gotować i strzelam sobie samobója. Przede mną jest wiele nauki i pracy, ale cieszę się, że mam w zespole takie mentorki, ale też koleżanki, które mogą mnie zastąpić i pociągnąć grę naszego zespołu.
- Często argumentuje się, szczególnie w kontekście europejskich pucharów, że Chemikowi brakuje rywali, z którymi toczyłby zacięte pojedynki. Aktualna dyspozycja rzeszowianek, czy forma zespołów z Wrocławia i Łodzi może wskazywać na to, że wkrótce i Chemik będzie mógł poprzez spotkania ligowe lepiej przygotowywać się do europejskiej rywalizacji.
- To prawda, bo mamy na swoim koncie pojedyncze spotkania, które rozstrzygnęły się w końcówkach. Mam w pamięci do tej pory naszą rywalizację z Developresem, czy Impelem Wrocław, która zakończyła się po pięciu setach. Nam takie mecze są znacznie bardziej potrzebne niż spotkania, które wygrywamy po 3:0. Właśnie w meczach, w których rywal stawia nam opór i trudne warunki, rozwijają nas jako zespół najbardziej. Abstrahując od aspektu psychologicznego i faktu, że takie zwycięstwa nas podbudowują, włąśnie wygrywanie trudnych i długich akcji oraz przełamywanie rywala przynosi największą wartość.
- Jakie elementy należy poprawić, aby jutro w finale odnieśc zwycięstwo i zdobyć jutro Puchar Polski?
- Zgodzę się z Katarzyną Gajgał, że trzeba poprawić przyjęcie, ale dodałabym jeszcze zdecydowanie atak z wysokiej piłki. Przy niedokładnym przyjęciu, które dzisiaj miałyśmy, otrzymywałyśmy piłki „postawione” na skrzydło i wielokrotnie ich nie kończyłyśmy w pierwszym uderzeniu. Na trzecim miejscu wymieniłabym blok, bo i tutaj mamy sporo rezerw. To byłoby moje podium.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej