- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Łukasz Kaczmarek: to był wymarzony debiut
JK, 14 marca 2016
pzps.pl: Dziewiętnaście kolejek czekał pan na swój debiut. Jak widać warto było, bo takiego wejścia już dawno nie miał żaden zawodnik.
Łukasz Kaczmarek: Zadebiutowałem w pierwszym składzie w meczu z mistrzem Polski Asseco Resovią Rzeszów i wygraliśmy to spotkanie 3:0. To był wymarzony debiut. Wszystko zawdzięczam trenerowi Gheorghe Cretu. Przez dziewiętnaście kolejek siedziałem na ławce, ale on miał koncepcję na moją grę. Przygotowywał mnie do gry powoli i wkładał w to wiele pracy. Jak widać przygotował mnie bardzo dobrze, za co jestem mu niezwykle wdzięczny. Teraz to wszystko motywuje mnie do jeszcze większej pracy. Wiadomo, że raz jest lepiej, a raz gorzej. Mam świadomość tego, że nie zawsze zagram fenomenalne spotkanie. Nie zmienia to faktu, że bardzo się cieszę, iż trafiłem do takiego fajnego zespołu jakim jest Cuprum Lubin i pod skrzydła takiego trenera. Bardzo wiele się od niego uczę i jak widać procentuje to na boisku.
- Wspomniał pan, że trener długo przygotowywał pana do gry. W końcowej fazie rozgrywek wyszedł pan na boisko w wyjściowej szóstce, ale nie jako przyjmujący, a atakujący. To było duże zaskoczenie?
- To było po meczu z BBTS-em Bielsko-Biała, w którym wszedłem na boisko na przyjęcie i zagrałem nawet niezłe spotkanie. Spotkanie było w środę, w czwartek trener wziął mnie na rozmowę i powiedział: Łukasz w sobotę wychodzisz na ataku przeciwko Asseco Resovii. Odpowiedziałem – dobrze, będę robił wszystko, aby pomóc zespołowi. Wyszliśmy razem z Robertem Tahtem na boisko. Weszła młoda krew z wielką wolą walki i udało się wygrać to spotkanie 3:0. Kilka dni później pokonaliśmy LOTOS Trefl Gdańsk też 3:0. W Jastrzębiu spodziewaliśmy się, że mecz będzie ciężki, ale też odnieśliśmy zwycięstwo. Nie zagraliśmy dobrego spotkania, ale udało się zdobyć trzy punkty. Niestety, z drużyną z Bełchatowa tak dobrze nie poszło.
- Pan zaczynał karierę sportową od siatkówki plażowej. Czego ona pana nauczyła?
- Bardzo wiele. Siatkówka plażowa jest bardzo techniczna. Tam nie ma takiej sytuacji, że na przykład przez dziesięć zdobytych punktów przez zespół nie dotykasz piłki. Na plaży bierzesz udział w każdej akcji, za wszystko jesteś odpowiedzialny i nie ma zmian, gdy gra ci się nie układa. Musisz mieć oczy dookoła głowy. Pięć lat, które spędziłem w Łodzi nie poszły na marne. Wraz z Sebastianem Kaczmarkiem osiągnęliśmy naprawdę dużo w siatkówce, łącznie z mistrzostwem Europy. Ponadto ja mam jeszcze na swoim koncie tytuł mistrza świata. Zrobiliśmy bardzo wiele dla młodzieżowej siatkówki. Niestety, przygoda skończyła się i rozpocząłem karierę na hali. Tak jak powiedziałem - bardzo dużo zawdzięczam siatkówce plażowej.
- Dość szybko podpisał pan kontrakt z drugoligową Victorią Wałbrzycha, po roku awansował pan z zespołem do I ligi. Pana kariera nabrała szybkiego tempa.
- To było takie szczęście w nieszczęściu. Po zakończeniu kariery w plażówce pod koniec czerwca musiałem szukać klubu. Większość klubów miała zamknięte składy. Trafiłem do Wałbrzycha, bardzo fajnego zespołu, któremu zależało na awansie do I ligi. Graliśmy o czołowe miejsca w tej lidze i może dlatego zostałem zauważony, bo po niej dostałem powołanie do kadry B. Zaproponowano mi też wtedy przejście do PlusLigi, ale powiedziałem sobie, że jest jeszcze za wcześnie, aby od razu rzucać się na głęboką wodę. Stwierdziłem, że dobrze zrobi mi rok grania w I lidze. Byłem tam praktycznie szóstkowym zawodnikiem, wygraliśmy I ligę. Następnie przeszedłem do Cuprum Lubin, aby dalej się rozwijać. Mam fajny zespół, znakomitego trenera i jeszcze wszystko przede mną.
- Czy to, że pan spędził tyle czasu na ławce spowodowane było tym, że różnica poziomu obu lig jest tak duża i musiał pan „nadrabiać” umiejętności?
- Różnica między ligami jest kolosalna. Jak rozgrywa się mecze z drużynami z drugiej części tabeli to może nie widać takiej różnicy. Ale jak występuje się przeciwko takim rywalom jak PGE Skra, LOTOS Trefl czy Asseco Resovia, które posiadają najlepszych zawodników na świecie, to ten poziom jest wysoki. Trener Gheorghe Cretu zadecydował, abym na początku skupił się na trenowaniu krok po kroku, a nie od razu od pierwszych kolejek wchodził na boisko. Pewnie, że się denerwowałem, że trener nie daje mi szansy na grę. Jednak warto być cierpliwym. Teraz rozumiem jego podejście. Nie rzucał mnie na głęboką wodę, tylko stopniowo do wszystkiego dochodziliśmy i teraz czuję się bardzo pewnie na boisku.
- To powróćmy do ligowej rzeczywistości. Macie za sobą okres ciężkich spotkań, ale za to przed wami aż dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach, bo spotkanie z Jastrzębskim Węglem zagraliście awansem. To niezwykle cenny czas pod koniec pędzącego sezonu.
- Ostatnio mocno dostaliśmy w kość, bo zagraliśmy cztery ważne spotkania, wszystkie na wysokich obrotach. Ten przeciwko PGE Skrze Bełchatów też, choć go przegraliśmy. Ale zostawiamy już za sobą porażkę. Mamy dwa dni wolnego, potem wracamy do pracy i przygotowujemy się do kolejnych spotkań. Mecz z Jastrzębiem zagraliśmy wcześniej, bo u nas był problem z halą. Rozgrywane są w niej mistrzostwa świata w badmintonie. Odpoczniemy chwilę, ale od wtorku zaczynamy misję „Bydgoszcz”.
- Po niej macie do rozegrania tylko trzy mecze i cały czas bardzo realne szanse na zajęcie miejsca w czwórce.
- Jak wspomniałem, mamy dwa tygodnie odpoczynku od gry i będziemy przygotowywać się do meczu z Bydgoszczą. Potem u siebie mamy pojedynki z Cerradem Czarni Radom i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Na pewno zrobimy wszystko,aby uplasować się jak najwyżej w tabeli na koniec sezonu.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej