Janusz Uznański - rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej/fot. Piotr Sumara, 19 kwietnia 2015

W wielkim finale Pucharu Polski rozgrywanym w Ergo Arenie po główne trofeum sięgnął debiutujący w finale zespół gospodarzy – Lotos Trefl Gdańsk. Objawienie tego sezonu zwyciężyło Asseco Resovię Rzeszów 3:1.

W wielkim finale Pucharu Polski rozgrywanym w Ergo Arenie po główne trofeum sięgnął debiutujący w finale zespół gospodarzy – Lotos Trefl Gdańsk. Objawienie tego sezonu zwyciężyło Asseco Resovię Rzeszów 3:1.

Lotos Trefl Gdańsk – Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:22, 21:25, 25:21, 25:23 )

Sędziowie: Marcin Herbik, Tomasz Janik

 

Lotos Trefl Gdańsk: Wojciech Grzyb, Marco Falaschi, Sebastian Schwarz, Bartosz Gawryszewski, Murphy Troy, Mateusz Mika, Piotr Gacek (L) – Mateusz Czunkiewicz, Przemysław Stępień, Damian Schulz

Trener: Andrea Anastasi

Asseco Resovia Rzeszów: Piotr Nowakowski, Marko Ivović, Jochen Schops, Fabian Drzyzga, Nikolai Penchev, Dawid Dryja, Krzysztof Ignaczak (L) – Lukas Tichacek, Paul Lotman,  Dawid Konarski, Russell Holmes, Rafał Buszek

Trener: Andrzej Kowal

 

Lotos Trefl, który debiutuje w turnieju finałowym Pucharu Polski i jako jedyny spośród uczestników nie ma w dorobku tego trofeum rozpoczął spotkanie z wielka swobodą. Rywale nim się spostrzegli przegrywali 1:6. Gdańszczanie grali bardzo konsekwentnie w sposób uporządkowany i starali się nie popełniać błędów. Te jednak się zdarzyły i jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną, ekipa z Rzeszowa za sprawą pozornie „łagodnych” zagrywek Dawida Dryji znacząco zmniejszyli straty (6:7). Z zespołem klasy Asseco Resovii nie można pozwolić sobie na jakiekolwiek przestoje. Te, choć krótkie przydarzyły się gospodarzom i w rezultacie w połowie pierwszej partii doszło do wyrównania (12:12). Lotos Trefl ma w składzie podobnie, jak i przeciwnicy siatkarzy wybitnych. Murphy Troy w polu zagrywki jest zazwyczaj bardzo niebezpieczny. Właśnie w chwili lekkiego kryzysu kolegów Troy przetestował Marko Ivovicia, który nie utrzymał przyjęcia i w rezultacie Lotos Trefl uciekł na trzy punkty (16:13). Trener Andrzej Kowal rotował składem, ale istotnych efektów to nie przyniosło. Po dwóch piłkach setowych partia otwierająca wielki finał zaliczona została Lotosowi Treflowi Gdańsk (25:22).

Druga odsłona zaczęła się od falstartu Lotosu Trefla. Gospodarze stracili impet w ataku i przegrywali 1:4. Po czym taki sam fragment gry przydarzył się Asseco Resovii i doszło do wyrównania (4:4). Po najdłuższej i najbardziej emocjonującej akcji seta numer dwa goście objęli prowadzenie 6:4 a na pierwszej przerwie technicznej powiększyli je jeszcze o punkt (8:5). Rzeszowianie zaczęli też grać uważniej w bloku a gospodarze coraz częściej się mylili w ataku i na zagrywce. To procentowało budowaniem bezpiecznej przewagi gości. Rozregulowana ekipa Andrei Anastasiego nie mogła znaleźć odpowiedzi na uważną grę rywali, którzy podczas drugiej przerwy technicznej mieli sześć punktów przewagi (16:10). Mateusz Mika, Murphy Troy, Wojciech Grzyb próbowali jeszcze nękać Rzeszowian zagrywką, ale nie były to serie pozwalające na odrobienie strat. Asseco Resovia wygrała drugą odsłonę do 21.

W secie trzecim nie widać było aby Lotos Trefl po przegraniu poprzedniej partii maił jakikolwiek kompleks Asseco Resovii, z którą kilka dni temu rozpoczął również fazę finałową walki o mistrzostwo Polski. Trzeba jednak zauważyć, że potencjał kadrowy ekipy z Rzeszowa jest istotnie poważniejszy. Gdańszczanie imponują z kolei determinacją i nieustępliwością. Dzięki temu przebieg rywalizacji w tej odsłonie był bardzo emocjonujący. Po początkowym prowadzeniu Lotosu Trefla nastąpił czas wyrównanej walki z dużą ilością obron i efektownych ataków. Pierwsze przełamanie nastąpiło przy stanie 14:12 dla Lotosu Trefla. Dwupunktowa przewaga to zbyt mało w meczu o taką stawkę. Gracze ze stolicy Podkarpacia ambitnie walczyli i doprowadzili do wyrównania (16:16). Od tego momentu zaczęła się wojna nerwów. Lepiej stresujący finisz znieśli gospodarze, którzy od stanu 20:18 kontrolowali przebieg wydarzeń i wygrali do 21.

Set czwarty dla Asseco Resovii był walką o przedłużenie szansy walki o okazałe trofeum. Rzeszowianie rozpoczęli z nadzwyczajną determinacją pomni doświadczenia, ze Lotosem Treflem nie warto ryzykować rywalizacji punkt za punkt. Gracze Andrzeja Kowala już na pierwszej przerwie technicznej mieli wyraźną, czteropunktową przewagę (8:4). Gdańszczanie jednak szukali szansy na zmniejszenie strat. Walczyli ofiarnie, ale skracanie dystansu szło im opornie. Mecz był jednak wybornym widowiskiem. Gracze obydwu drużyn grali z ogromną pasją a widzowie w Ergo Arenie byli świadkami kilku bardzo efektownych akcji. Wiara gospodarzy i ich niezłomność zaprocentowały wyrównaniem 16:16. Tak jak w trzeciej odsłonie, od tego momentu zaczęła się prawdziwa siatkarska batalia. Kapitalne akcje były ozdobą tego, dosłownie siatkarskiego widowiska. Walka punkt za punkt i to bez żadnych błędów i przypadków trwała do stanu 23:21 dla Lotosu Trefla, kiedy to spudłował w ataku Ivović. Ten błąd jeszcze bez konsekwencji, bowiem wkrótce doszło do kolejnego remisu (23:23). Finisz należał jednak do gospodarzy a dokładniej do Mateusza Miki, który wykorzystał, co prawda na raty piłkę meczową i po soczystym ataku zakończył tak szczęśliwy dla Lotosu Trefla Gdańsk finał.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej