Iwona Stach, 17 kwietnia 2016

- Mieliśmy swoje szanse, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać - mówił po meczu Asseco Resovia Rzeszów - Civita Lube Macerata libero polskiego zespołu Krzysztof Ignaczak. Włoska drużyna wygrała 3:2 i zdobyła brązowy medal Ligi Mistrzów.

Asseco Resovia Rzeszów musiała uznać wyższość Civita Lube Macerata, która potrzebowała pięciu setów, by cieszyć się brązowymi medalami Ligi Mistrzów. - Aby grać na tym poziomie trzeba się trzymać pewnego rytmu, który potrafiliśmy zgubić wczoraj prowadząc 3-4 punktami z Zenitem Kazań, ale i w dzisiejszym meczu z drużyną z Maceraty, z którą mieliśmy swoje szanse, jednak nie umieliśmy tego do końca wykorzystać. Oddawaliśmy ich za darmo cenne punkty. Ciężko teraz tak powiedzieć na gorąco co zaważyło na wyniku spotkania, jednak z pewnością była to ogromna presja przeciwnika w elemencie zagrywki. Te zespoły prezentują najwyższy poziom. Fajny turniej, miło się oglądało, jednak szkoda, że zakończyliśmy go przegraną. Można powiedzieć, że wykorzystaliśmy wszystkie siły i zostawiliśmy serducho na parkiecie krakowskiej hali. Zostaje nam walka o tytuł mistrza Polski. – powiedział po meczu libero Asseco Resovii Rzeszów, Krzysztof Ignaczak.

Mimo przegranej, libero rzeszowskiej drużyny nie zapomina o wspaniałym dopingu kibiców, którzy nie oszczędzali się i starali się nieustannie wspierać swój zespół. - Dziękujemy wszystkim kibicom zgromadzonym w tej hali, którzy tak licznie i mocno wspierali. Fantastycznie grało się przy takiej atmosferze, zarówno wczoraj, jak i dzisiaj, bo nie oszczędzali swoich gardeł. Myślę, że należą się im gromkie brawa. Sama organizacja również jest dobra. Po raz kolejny pokazaliśmy, że potrafimy robić fajne imprezy siatkarskie. – przyznaje Ignaczak.

Asseco Resovia Rzeszów nie ma szczęścia w starciach z Zenitem Kazań. W ostatnich pojedynkach w ramach Ligi Mistrzów, rosyjski zespół dwukrotnie pokonał rzeszowian. - Może w przyszłym roku uda się wygrać z Zenitem Kazań. W końcu do trzech razy sztuka, może ponownie na nich trafimy, byleby w półfinale lub finale Ligi Mistrzów. Najlepiej byłoby w finale, bo byłoby to fajnym podsumowaniem naszych zmagań z tą drużyną. Jednak przed nami kolejne wyzwania, teraz najważniejsze są mistrzostwa Polski. – podkreśla libero, po czym dodaje - Dzisiejszy mecz jest już historią i możemy jedynie popatrzeć na finał w wykonaniu Zenitu Kazań i Trentino Diatec. Stawiam na to, że Włosi mogą zrobić niespodziankę, bo podopieczni Alekno grają na razie siatkówkę siłową, na co włoski zespół jest dość dobrze przygotowany, zwłaszcza pod względem taktycznym. Myślę, że mają mocne argumenty na to, by się przeciwstawić rosyjskiemu zespołowi.

Zenit Kazań to zespół, w którym znajdują się zawodnicy światowego formatu, co z pewnością wpływa na poziom gry przez nich prezentowany, jednak jak wszyscy, mają oni swoje słabe strony. - Zenit Kazań to zespół, który potrafi źle przyjmować, jednak ich skuteczność w ataku oscyluje w okolicach 70%. Mają niesamowitych skrzydłowych, poza tym jest również nasz rodak, który robi ogromną różnicę zarówno w polu zagrywki, jak i w ataku. W ich szeregach występuje Anderson, Mikhaylov, a kombinacja tych dwóch skrzydłowych daje niesamowite efekty. Myślę, że obecnie jest to najmocniejszy zespół , jednak Włosi z pewnością będą dobrze przygotowani do tego meczu. – stwierdza zawodnik.

Podopieczni Andrzeja Kowala wracają do Rzeszowa bez medalu, jednak zdaniem Krzysztofa Ignaczaka, cały ten turniej był niezwykle istotny, ponieważ niebawem zmierzą się o tytuł mistrza Polski z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. - Dzisiaj byliśmy bardzo blisko, jednak czegoś zabrakło. Ten turniej z pewnością dał nam bardzo dużo w kontekście walki o tytuł mistrza Polski. Takie przetarcie przed meczami finałowymi to nie lada gratka dla nas, a także niezła lekcja siatkówki. Spotkaliśmy się z zespołami z górnej półki, z którymi walczyliśmy i prowadziliśmy naprawdę wyrównane mecze. Teraz nie pozostaje nic innego, jak analizować naszą grę, by poprawić mankamenty. – przyznaje.

Do pierwszego spotkania finałowego pozostało jedynie kilka dni, więc rzeszowianie nie będą mieli za dużo czasu na poprawę niedociągnięć w grze. - Jesteśmy zespołem, wyrównaną czternastką. Tutaj każdy musi i chce wnosić coś do tej drużyny. Błędy po naszej stroni były okraszone tym, że w polu zagrywki mamy kilku zawodników, którzy „kopią” tą piłkę, dlatego na pewno musimy poprawić ten element przed nadchodzącymi meczami finałowymi. Nie mamy jeszcze takiego stabilnego zawodnika grającego na wysokiej piłce, który kończyłby wszystkie ataki. Musimy szukać innych rozwiązań. Wiemy, co ten turniej nam dał, a była to przede wszystkim satysfakcja, że możemy grać o takie cele. Część z pewnością poznała towarzyszące tego typu turniejom emocje, zaś dla tych, którzy debiutowali, będzie to początek czegoś, co może zaprocentować w przyszłości. – kończy Ignaczak.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej