-
- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Jan Firlej: Guma to ikona
JK, 11 kwietnia 2017
pzps.pl: Spędził pan dwa sezony w jednym zespole z Pawłem Zagumnym, jednym z najlepszych rozgrywających na świecie. Jak z pana perspektywy wyglądały te lata?
Jan Firlej: Kiedy otrzymałem propozycję od AZS Politechniki Warszawskiej i Jakuba Bednaruka to już wiedziałem, że Paweł Zagumny będzie pierwszym rozgrywającym w zespole. Nie zastanawiałem się długo. Taka propozycja dla chłopaka w moim wieku, który nie grał w żadnej reprezentacji młodzieżowej i nie miał zbyt wielu sukcesów w rozgrywkach młodzieżowych, poza udziałem w mistrzostwach Polski w Młodej Lidze to była wielka sprawa. Wiedziałem, że bardzo potrzebuję zdobyć doświadczenie.
- Paweł Zagumny to magiczne nazwisko?
- Guma to ikona. Myślę, że każdy na moim miejscu zrobiłby to samo, bo od niego można się wiele nauczyć. Można go podpatrywać i pytać. Mi zależało na tym, żeby złapać z Pawłem Zagumnym fajny kontakt, żeby był moim nauczycielem i to udało się zrobić. Starałem się realizować wszystkie jego podpowiedzi. Raz wychodziło dobrze, innym razem nie za bardzo, ale zawsze dawałem z siebie maksa, aby robić to co Guma mi podpowiadał. Myślę, że to już w jakiś sposób zaprocentowało.
- Zdawał pan sobie sprawę z tego, że przychodząc do Politechniki, gdzie gra Paweł Zagumny, niewiele pogra?
- Wiedziałem, że musi dużo wody w rzece upłynąć, żebym zaczął grać trochę więcej. Akurat z losowych przyczyn tak się złożyło, że wskoczyłem na głęboką wodę. Dość głęboką, bo PlusLiga jest jedną z najlepszych lig na świecie, więc jej poziom nie jest byle jaki. Jeśli ja, 20-letni chłopak dostaję szansę i rozgrywam pół sezonu, to dla mnie jest to na pewno duże doświadczenie. Wracając zaś do pytania, wiedziałem, że nie będę zbyt wiele grał, ale bardziej zależało mi na tym, aby nauczyć się jak najwięcej od najlepszego gościa na tej pozycji.
- W końcu dostał szansę na grę w wyjściowym składzie….
- W tym roku przez kontuzję Pawła wskoczyłem do wyjściowej szóstki i zagrałem pół sezonu. Wiadomo, że były lepsze mecze, były i gorsze. Zdobyłem wiele doświadczenia boiskowego. Na pewno starałem się pamiętać o radach, których Guma mi udzielał. Myślę jednak, że jak na pierwsze granie mogło być lepiej. Ale nie było też najgorzej. Powiedzmy, że jestem średnio zadowolony jeśli chodzi o całość sezonu. A najbardziej cieszę się z tego, że w praktyce mogłem wykorzystać współpracę z Pawłem.
- Jako jedyny zawodnik w zespole nie miał pan zmiennika na swojej pozycji.
- Szczerze powiedziawszy patrząc na to z mojej perspektywy to nie wiem, czy to nie było najlepsze. Z jednej strony w razie mojego gorszego występu czy chwili „zagotowania się” nie było możliwości, żeby ktoś mnie zmienił. Z drugiej strony tego grania z meczu na mecz było dużo. Wiedziałem, że kilka spotkań rozegram sam w stu procentach i to też dawało mi świadomość tego, że będę uczył się na własnych błędach. Miałem możliwość sprawdzenia się na warunkach bez zmiany czy chwili oddechu. Było to ciężkie i dla mnie i dla zespołu, bo w przypadku mojej gorszej dyspozycji nie miał kto pomóc drużynie. Ale jakbym miał wyciągnąć pozytywy, to była to dobra szkoła ligowej siatkówki. Musiałem sobie radzić ze wszystkim co się działo na boisku i niezależnie od tego z kim graliśmy i jak mi szło, musiałem na nim być.
- Dużo cennych rad udzielił panu Paweł Zagumny?
- Bardzo dużo. To były podpowiedzi z różnych tematów - i taktycznych i technicznych. Gdy był kontuzjowany i siedział za bandami po kontuzji, zawsze powiedział mi dwa, trzy słowa, co jego okiem można poprawić, co zrobić lepiej. Starałem się to „wkleić” do gry, czasami lepiej, czasami gorzej to wychodziło, ale zawsze miałem na uwadze to co mówił.
- Którą radę zapamiętał pan najbardziej?
- Chyba tę, abym zawsze grał odważnie. Myślę, że na boisku nigdy nie brakowało mi odwagi, choć na początku wyglądało to inaczej. Z biegiem czasu to się zmieniało.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej