- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Jakub Bednaruk: nie mogę narzekać
Aleksandra Smolarek, 25 grudnia 2014
pzps.pl: Wiem, że lubi Pan gotować, czy na rodzinnym wigilijnym stole pojawiły się jakieś potrawy przygotowane przez Pana?
Jakub Bednaruk: Czasu na świąteczne przygotowania było mało. Graliśmy jeszcze 22 grudnia. Liga teraz tak przyspieszyła, że ostatnio dałem chłopakom dwa dni wolnego po meczu z Transferem Bydgoszcz i powiedziałem, że to są dla nich święta, bo nie wiem kiedy w najbliższym czasie będą mieli dwa i pół dnia wolnego.
- Czy jest jakiś zwyczaj świąteczny, który Pan szczególnie lubi?
- Raczej jestem tradycjonalistą, nie piję tylko kompotu z suszu, który jest u nas regularnie na stole, szczególnie u teściów. Piją go wszyscy, tylko ja nie. Do tej pory nie zauważyli, a przynajmniej mam nadzieję, że nie, że wylewam to gdzieś do doniczki, bo nie cierpię tego smaku. U mnie wszystko na święta musi być tak, jak Bozia przykazała.
- I to Pan ubierał choinkę?
- Dzieciaki już są tak duże, że ja się do tego nie dotykam. Są w takim wieku, że jest to dla nich radość, jak żona znajdzie jakieś bombki do zrobienia. Ja się w to nie mieszam zupełnie.
- Czy jest coś, co szczególnie chciałby Pan znaleźć pod choinką?
- Prezenty już mnie tak bardzo nie kręcą. Pozwalam żonie zapakować, a potem udaję przy wszystkich, że jestem zaskoczony. Zresztą zawsze pytam się żony co by chciała, bo nie chcę się wygłupiać. Może chciałbym chwilę oddechu, bo tej nie tyle presji, ale ciśnienia jest tak dużo, naszego grania jest tak dużo, że człowiek chciałby mieć chwilę spokoju. Terminy jednak nas tak gonią, że tego spokoju jest malutko.
- Gdyby Pan miał się zamienić na chwilę w świętego Mikołaja to co podarowałby Pan swoim najbliższym?
- Mniej nerwowego siebie, żeby wszyscy ode mnie odetchnęli, bo dużo się dzieje ostatnimi czasy wokół mojej osoby i tego wszystkiego jest wręcz za dużo, a ja też pewnie nie pomagam. Wydaje mi się, że na razie moi bliscy wstają zadowoleni, uśmiechnięci i kładą się spać uśmiechnięci. Są zdrowi, więc ja bym chciał, żeby się nic nie zmieniało.
- Czy podczas świąt zdarzyło się kiedyś coś nieoczekiwanego? Zapaliła się u Was choinka?
- Zawsze wspominam i śmieję się z mojego brata, który jest starszy ode mnie o 10 lat, jak kiedyś ubrał choinkę w wielkanocne baranki, bo mówił, że to będzie choinka na jedne i drugie święta. Albo typowe polskie powiedzenie z „Rozmów kontrolowanych”, że na Wigilię, kiedy babcia roznosi opłatek to pytamy, gdzie jest jajeczko. Nie zdarzyło się nic takiego niespodziewanego, aby to tak mocno wspominać. Jeszcze parę lat temu jeździłem na święta do mojego wujka pod Zamość to pamiętam, że on robił własną wędlinę. Ja jestem mięsożerny i musiałem czekać do tej 12 na to, żeby zjeść kiełbasę i tak patrzeć na nią, i czekać, bo mięso uwielbiam.
- Jak mógłby Pan podsumować ten kończący się już rok?
- Jestem z niego bardzo zadowolony. Bardzo dużo się wydarzyło, bardzo cieszę się, że dzieci mam zdrowe i bardzo cieszę się, że przeprowadzka i rok spędzony w Warszawie wyszedł nam wszystkim na dobre. Nie mogę narzekać. W życiu zawodowym wydarzyło się wiele pozytywnych rzeczy. Praca sprawia mi przyjemność, lubię przychodzić na salę. Na razie jeszcze nie dostałem jeszcze tak po tyłku, żeby się gdzieś chować i uciekać z sali. Pewnie to prędzej czy później przyjdzie, ale na razie jestem zadowolony i ten rok na pewno uważam za sukces.
- To w takim razie czego można Panu życzyć na ten przyszły rok?
- Nie jestem zachłanny, cieszę się z tego, co mam, cieszę się, że mogę pracować w siatkówce, robię to, co lubię. Życzyłbym sobie żebym żadnego zawodnika nie zabić, żebym mu nie urwał głowy, cierpliwości sobie życzę. Nie wiadomo co będzie w przyszłym roku, ale mam świąteczne postanowienie, żebym nikogo tutaj nie udusił.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej