Katarzyna Gotowiec, 2 grudnia 2010

Na plus zaskakuje mnie poziom ligi. Spodziewałem się wysokiego poziomu na początku rozgrywek, a potem lekkiego spadku, tak się nie stało – powiedział trener mistrza Polski PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki. - Musimy się nauczyć trenować przez mecze. Tego do tej pory nie było, a teraz musimy się nauczyć czerpać z tego korzyści.

Na plus zaskakuje mnie poziom ligi. Spodziewałem się wysokiego poziomu na początku rozgrywek, a potem lekkiego spadku, tak się nie stało  –  powiedział w rozmowie z PlusLigą trener mistrza Polski PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki. - Musimy się nauczyć trenować przez mecze. Tego do tej pory nie było, a teraz musimy się nauczyć czerpać z tego korzyści.

pzps.pl: Widać, że Skra weszła na właściwe tory, od kilku spotkań wyraźnie wasza gra wygląda lepiej, jest pełna radości.
Jacek Nawrocki: Patrząc w ten sposób na nasz zespół, to w pełni się zgadzam. Jeżeli dopadłby nas taki marazm, że zwycięstwa nie dają nam radości, to byłoby po drużynie. Ja wiem, że od naszego zespołu wymaga się, że w niektórych meczach powinniśmy wyjść i grać z uśmiechem na ustach. My odbieramy to inaczej i ja cały czas powtarzam, że chłopcy też są świadomi tego, jaką pracą to okupują. Jak się komuś wydaje, że oni przyjadą na mecz bez przygotowania i zagrają, to jest w błędzie. Ci zawodnicy wykazują wielki rozsądek, wielką świadomość jeśli chodzi o podejście do spotkań, treningów i obyśmy to utrzymali. Natomiast co do tego, czy jesteśmy na właściwych torach, to potrzebne jest utrzymanie tej formy przez dłuższy okres, żebyśmy tę dyspozycję potwierdzili, konieczna jest powtarzalność. Staramy się nie wpadać w jakiś hurra optymizm, pracujemy nad tym, żeby to utrzymać, a niektóre rzeczy poprawić.

- Czy ten rok dla trenera jest mniej stresujący od poprzedniego? Ubiegły był czymś nowym, po przejęciu drużyny po Danielu Castellanim?
- Myślę, że jeszcze największe stresy przed nami i z pewnością ten stres da się we znaki. Jednak myślę, że poziom emocjonalny na jakim ja jestem podczas prowadzenia drużyny, czy w czasie treningów, czy meczów jest bardzo podobny. Nie da się spokojnie koło tego przechodzić. Trzeba to robić całym sobą. Entuzjazm, czy zaangażowanie musi być jak to chłopcy mówią na „maksa”. Jeżeli by tak nie było, to nie warto do tych ludzi wychodzić.

- Skra ma wspaniałą ławkę, to pomaga w dokonywaniu rotacji? W ostatnim meczu dał trener pograć Michałowi Bąkiewiczowi, nie grał Michał Winiarski, z powodów zdrowotnych.
- Ja mam ogromne plany co do wykorzystania Michała Bąkiewicza, on ma wielką rolę do spełnienia, a spoczywa na nim niełatwe zadanie w tej drużynie. Michał grał sporo w tym sezonie i jeszcze będzie grać dużo. Najważniejsze, że mamy taki znakomity skład, wszyscy są zdrowi i mam ich do dyspozycji w wysokiej formie. To kapitalna sprawa i komfortowa sytuacja dla nas wszystkich. Oby tak było nadal. W zeszłym roku tego nie mieliśmy, borykaliśmy się z kontuzjami. W tym roku jest inaczej, możliwości zmian mamy ogromne. W tym sezonie musimy być bardzo uczuleni pod kątem indywidualnym poszczególnych zawodników. Może być tak, że jak zawodnik odpocznie w meczu, to wykona jedną jednostkę treningową w tygodniu. Dlatego sterowanie treningami i  meczami musi być bardzo rozsądne, póki co, to wychodzi, miejmy nadzieję, że nadal tak się będzie układać.

- Mamy półmetek, liga bardzo szybko biegnie, spowodowane to jest nowymi przepisami, ale w tabeli niewiele się zmienia, Skra nadal jest liderem...było kilka zespołów, które miały ochotę, żeby zakończyć pierwszą część rozgrywek na pozycji lidera, ale na dobrych chęciach się skończyło.
- Zakusy różnych zespołów były, są i będą, zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Nasza pozycja w lidze tylko z pozoru jest pewna, najważniejsze jest, żeby do każdego meczu wychodzić z maksymalną koncentracją, odpowiednim nastawieniem, myślę, że to jest bardzo pozytywne w naszym wykonaniu, jeśli chodzi o granie. Trochę gorzej jest z treningami, z ustawianiem, z wyćwiczeniem odpowiedniej taktyki. Praktycznie, zamykamy się w pewnym sposobie gry, który powtarzamy z meczu na mecz. To nie jest do końca dobre dla rozwoju indywidualnego zawodników i dla zespołu. Co do tabeli, to wszystko może się jeszcze odwrócić. To jest naprawdę dopiero początek sezonu. Potem zespoły z pierwszej części tabeli będą się miksowały ze sobą, to też może przynieść różne rezultaty, nowe rozwiązania. Dlatego, specjalnie się tą pierwszą pozycją nie pławimy i skupiamy się na następnym meczu.

- Jak trener podsumuje półmetek naszej ekstraklasy?
- Generalnie na plus zaskakuje mnie poziom ligi. Spodziewałem się wysokiego poziomu na początku rozgrywek, a potem lekkiego spadku, jednak tak się nie stało. Każdy z zespołów gra  na miarę swoich możliwości. Może to jest poziom utrzymywany na dużej ambicji zawodników, ale tak czy inaczej ten poziom jest wysoki i to się utrzymuje, co cieszy.  Musimy się nauczyć trenować przez mecze. Tego do tej pory nie było, trzeba się nauczyć czerpać z tego korzyści, bo raczej już się ta kwestia nie zmieni. Nie zaskakuje mnie natomiast kolejność w tabeli.  AZS-y  przeze mnie były postrzegane jako mocne zespoły, Resovia  – trzeba między bajki włożyć, że jest w słabej dyspozycji -  to zespół o ogromnym potencjale i oni będą grali, to jest silny przeciwnik, którego nie wolno lekceważyć. Natomiast Kędzierzyn miał ostatnio kilka trudnych meczów, ciężki okres, który już chyba za nimi, sądzę, że teraz będą stopniowo piąć się do góry. Kielce bynajmniej nie są dla mnie zaskoczeniem, bo grają tam tacy doświadczeni i dobrzy zawodnicy jak Maciek Dobrowolski i Robert Szczerbaniuk, jest Xavier Kapfer, Piotr Łuka, to nie jest słaby zespół. Sprawdzają się w trudnych sytuacjach, co już pokazali w tym sezonie. Jak do tego dodamy kilku chłopców, którzy marzą o występach w reprezentacji, to robi się nam mieszanka wybuchowa, która może sporo zdziałać. Podsumowując, sądzę, że nie warto patrzeć w tej chwili na tabelę, bo to wszystko może wyglądać zupełnie inaczej za jakiś czas.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej