JK, 10 kwietnia 2016

BBTS Bielsko-Biała wygrywając seta w wyjazdowym meczu PlusLigi z PGE Skrą Bełchatów 1:3 wyeliminował swego rywala z walki o mistrzostwo Polski. – Chcieliśmy zagrać na maksimum i pokazać, że też potrafimy grać - powiedział po spotkaniu rozgrywający bielszczan Grzegorz Pilarz.

pzps.pl: Wygrywając pierwszego seta w sobotnim spotkaniu wyeliminowaliście PGE Skrę Bełchatów z walki o mistrzostwo Polski.
Grzegorz Pilarz:
Takie są reguły gry, takie jest życie. Wiedzieliśmy, że PGE Skra na przestrzeni całego sezonu gra bardzo dobrze. Po zmianie trenera nie przegrała ani jednego seta z trudnymi rywalami i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że czeka nas ciężki pojedynek. Liga w tym sezonie jest bardzo trudna, ale też niezwykle ciekawa i niejednokrotnie pokazała, że słabsi potrafią grać z mocniejszymi. Myślę, że w meczu przeciwko bełchatowianom pokazaliśmy na przestrzeni całego spotkania, że potrafimy grać, aczkolwiek żałuję, że nie udało się tej sportowej agresji z pierwszego seta przenieść na kolejne partie. Uważam, że później też zagraliśmy dobrą siatkówkę, jednak zabrakło nam woli walki, a wtedy wynik mógłby być inny.

- Najbardziej szkoda końcówki czwartego seta, bo mogliście doprowadzić do piątego, a wtedy wynik meczu byłby otwarty.
- Rzeczywiście mógłby być tie-break i ten mecz różnie mógłby się skończyć. Zdajemy sobie jednak sprawę z jakim przeciwnikiem w sobotę graliśmy. To co zawodnicy z Bełchatowa robili w polu serwisowym było niesamowite, przecierałem oczy ze zdziwienia. Współczuję moim kolegom grającym na przyjęciu, że musieli sobie radzić z tymi piłkami. Wynik pokazał, że walczyliśmy na przestrzeni całego spotkania. Przyjechaliśmy zagrać na maksimum i pokazać, że zespół z Bielska-Białej też potrafi grać.

- Ten sezon nie był dla was łatwy. Zespół walczył z kontuzjami, gra nie zawsze układała się po waszej myśli, a jedenaste miejsce na pewno nie odzwierciedla waszych umiejętności.
- Jeśli popatrzymy w tabelę to widzimy, że różnice punktowe są niewielkie. Zabrakło nam dwóch spotkań, które powinniśmy wygrać, a które nam uciekły. Może wtedy rzeczywiście moglibyśmy grać o miejsca siedem-osiem, a nie o jedenaste. Ale jak wspomniałem wcześniej, siatkówka jest nieobliczalna. PlusLiga w tym sezonie była piękna, uważam, że najciekawsza od  wielu lat. Każdy z każdym walczył i tak naprawdę do ostatniej kolejki nie było wiadomo, kto zagra o medale, a kto o miejsca w środku czy na końcu tabeli. Ja jestem nauczony grania o coś więcej i liczyłem na to, że w tym roku uda się coś więcej osiągnąć.

- Jak pan oceni fazę zasadniczą w wykonaniu BBTS Bielsko-Biała?
- Pierwsza runda zaważyła na naszym wyniku, była słaba. Straciliśmy atakującego, który fajnie wszedł w początek sezonu i to nas trochę podłamało. Potem było kilka poważniejszych urazów, które wykluczały kolejnych zawodników z gry na dwa-trzy tygodnie i niestety wyszło tak a nie inaczej. Druga runda była zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Pokazaliśmy dużo więcej walki, agresji i jakości w naszej grze, a efekt widać w postaci zdobytych punktów. Na pewno żałujemy dwóch czy trzech spotkań, gdzie wynik mieliśmy na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko postawić kropkę nad „i”.

- Jednym z takich spotkań był niewątpliwie mecz w Radomiu w drugiej rundzie. Prowadziliście w setach 2:0, ale ostatecznie spotkanie przegraliście w tie breaku.
- W tym sezonie kilkakrotnie prowadziliśmy 2:0, łącznie z dwoma zwycięstwami z Jastrzębskim Węglem, choć te akurat wygraliśmy w pięciu setach. Wygrywaliśmy 2:0 w Częstochowie, ale przegraliśmy 2:3,podobnie było w przypadku spotkań z Cerradem czarni Radom, z którym dwukrotnie przegraliśmy w tie-breaku. Myślę, że to były te spotkania, gdzie punkty nam uciekły.

- Może za wcześnie uwierzyliście, że możecie wygrać?
- Ciężko powiedzieć. Myślę, że to psychika i słaba głowa, a nie umiejętności zadecydowały o wyniku.  Ewidentnie ten sezon pokazał, że jesteśmy zespołem walczącym, że punkty nie wzięły się znikąd. PlusLiga była bardzo wyrównana, a my zdobyliśmy 25 oczek. Pokazaliśmy dużo walki w pięciosetowych pojedynkach, zarówno tych wygranych jak i przegranych. Myślę, że w jakimś stopniu możemy być zadowoleni z rezultatu, bo naprawdę daliśmy z siebie maksimum. Niewiele było spotkań, o których można powiedzieć, że przeszliśmy obok nich. Zawsze na boisku po naszej stronie siatki była walka oraz pełne zaangażowanie.

- Może jednym z nich był pojedynek z AZS Częstochowa w przedostatniej kolejce? Po nim wasz trener Krzysztof Stelmach powiedział, że w zespole zabrakło ducha walki. Był rozgoryczony, bo mogliście ten mecz wygrać.
- To właśnie jest jeden w tych pojedynków, a myślę nawet że jedyny, gdzie tak naprawdę nie podjęliśmy walki. Bardzo szkoda, bo AZS Częstochowa jest jak najbardziej w naszym zasięgu i byliśmy w stanie z nimi wygrać. Może nasza postawa wynikała z faktu, że ostatnie mecze wygrywaliśmy i gdzieś w głowach pojawił się pomysł, że mecz sam się wygra. A tak się nie stało. Częstochowa była na ostatnim miejscu w tabeli i walczyła o to, aby się z niego wydostać. Postawiła wszystko na jedną kartę. Świetne zawody rozegrał atakujący Felipe  Bandero, z którym nie mogliśmy sobie poradzić. Jak mówiłem, liga jest wyrównana i wszystko mogło się wydarzyć.

- Za kilka dni może się okazać, że w walce o jedenastą lokatę ponownie spotkacie się z podopiecznymi Michała Bąkiewicza.
- Zgadza się, ale wolałbym nie wróżyć z fusów. O to miejsce walczy też MKS Będzin, który ma jeszcze jedno spotkanie do rozegrania. Myślę, że wszystko jeszcze może się wydarzyć.  My zrobimy wszystko, aby ligę skończyć na jedenastym miejscu, bo na takie zasługujemy. Jeśli zagramy tak jak przeciwko bełchatowianom, to jestem przekonany, że sezon skończymy właśnie na tej pozycji.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej