Anna Daniluk, 18 maja 2016

W Warmia Mazury Olsztyn Grand Slam 2016 zagrają czołowe duety świata w tym wszystkie najlepsze polskie pary. – Turniej ten będzie dla nas dobrym przygotowaniem do igrzysk – ocenił Grzegorz Fijałek, który w niedzielę z Mariuszem Prudelem zdobył w AntaLya Open brązowy medal.

pzps.pl: Z Antalya Open przywozicie pierwszy w tym roku medal World Tour. Mężczyźni lubią brąz czy odczuwają niedosyt złota?
Grzegorz Fijałek:
Na pewno jakiś niedosyt pozostał, zwłaszcza że półfinał z Łotyszami (Samoilovs/Smedins - przyp. red.) zagraliśmy bardzo dobrze. Popełniliśmy ze dwa-trzy błędy, które już na tym poziomie nie powinny nam się zdarzyć. Mogliśmy spokojnie wygrać 2:0 i trafić do finału. Z całą pewnością przeanalizujemy to spotkanie i wyciągniemy z niego wnioski. Cieszy nas jednak fakt, iż mimo, że nie byliśmy w naszej optymalnej formie to potrafiliśmy grać punkt za punkt z parą, która jest jedną z najlepszych na świecie. Mamy jeszcze duże rezerwy sił, co nastraja nas pozytywnie przed innymi turniejami. Mecz o brąz Antalya Open tylko to potwierdził. Ostatnie spotkanie było dla nas „spacerkiem”. Grecy po raz pierwszy znaleźli się w czwórce najlepszych duetów turnieju, dlatego musieli przejść niejako „chrzest bojowy”. Cieszymy się z naszej zwyżki formy, bo widzimy, że z turnieju na turniej gramy coraz lepiej.
 
- Nutkę goryczy podkreśla także, fakt że finał Antalya Open nie odbył się z powodu kontuzji jednego z niemieckich graczy
- Tak, ale mogliśmy domyślać się takiego obrotu spraw. Kolega z Niemiec był świeżo po operacji, a turniej w Turcji traktował bardziej treningowo. Razem z jego partnerem udało mu się zajść daleko, dlatego spodziewaliśmy się, że to im wystarczy i nie będą ryzykować przed Igrzyskami w Rio. Takie „darmowe” złoto na pewno jest argumentem, który siedzi nam gdzieś z tyłu głowy. Była szansa na złoty medal bez żadnej gry, ale mamy jeszcze mnóstwo czasu przed sobą. Doszlifujemy szczegóły naszych występów, dlatego myślę, że będzie dobrze.
 
- Do igrzysk pozostaje coraz mniej czasu, a wy jesteście już prawie pewni występu w Brazylii. Myślicie o Rio?
- Na razie w ogóle nie skupiamy się na turnieju olimpijskim. Zostało do nich jeszcze mnóstwo czasu, a przed nami jest kilka turniejów, które także są dla nas ważne. W tej chwili cieszymy się przede wszystkim z naszego zdrowia, bo pierwszy raz od kilku lat nic nam nie dolega, nic nas nie boli i możemy skupić się wyłącznie na siatkówce. To przynosi efekty, co widać od pierwszego turnieju – tak dobrego początku jeszcze nie mieliśmy.
 
- Jak będzie wyglądał wasz cykl przygotowawczy do igrzysk?
- Teraz przed nami kilka dni treningu w Łodzi, potem jedziemy do Moskwy. Po Rosji czekają na nas mistrzostwa Europy i dwa Grand Slamy, w tym jeden w Olsztynie. Potem kilka innych wydarzeń. Przed nami jeszcze sporo zabawy!
 
- Wspomniał pan o Grand Slamie w Olsztynie. Już dziś wiadomo, że zawita tam cała „śmietanka” siatkówki plażowej. To będzie piękny turniej dla kibiców, ale też dla was – nareszcie zagracie przed własną publicznością…
- Dla nas, dla zawodników jest to wymarzone miejsce. Gramy u siebie, w pięknej lokalizacji, z doskonałą infrastrukturą zawodów. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Myślę, że będzie to dla nas dobre przygotowanie przed igrzyskami w Brazylii. Wiemy, że emocje i adrenalina w Polsce będą silniejsze niż na każdym innym turnieju, a takie „oswojenie się” z nimi będzie bardzo przydatne przed Rio. Sądzę, że takie przetarcie się u siebie, tylko zaprocentuje w Rio de Janeiro.
 
- Wasz kalendarz przedolimpijski jest bardzo napięty. Znajdziecie czas na krótki odpoczynek?
- Mamy zaplanowane dwa okresy na spokojne treningi. A odpoczynek… jesteśmy przyzwyczajeni do takiego stylu gry, bo to jest nasza praca. Regenerujemy się bardzo szybko czy to w samolocie czy w innych podróżach, a na odpoczynek jaki taki nie ma czasu - mamy turniej, jeden dzień na przepakowanie i kolejne zawody. Musimy sobie z tym jakoś radzić...
 
- Razem występujecie od 2008 roku. Ciągłe turnieje wymuszają na was stałe przebywanie ze sobą. Są takie dni gdzie macie siebie dosyć?
- Wiadomo, jak się przebywa, ze sobą przez prawie dziesięć lat w jednym pokoju, 24 godziny na dobę, to zawsze będą jakieś zgrzyty, ale umiemy sobie z tym radzić. Nie możemy tego przekładać na boisko – w czasie meczu zapominamy o problemach, wychodzimy i gramy jako jeden team. Poza boiskiem każdy ma swoje życie i nie musimy spędzać ze sobą każdej minuty wolnego czasu.
 
- Czy siatkówka plażowa dorównuje popularnością halowej?
- Siatkówka halowa w Polsce jest na poziomie, który trudno będzie przeskoczyć i mamy tego świadomość. Nie bijemy się z nimi o to kto jest lepszy, bo chcemy grać najlepiej jak się da - dla siebie i naszych kibiców. Cieszy nas, że występujemy w czwórce najlepszych teamów, a także, że nasze mecze pokazywane są w telewizji. Nie ma ich jeszcze bardzo dużo, ale coś zaczyna się dziać. Cały czas staramy się, przywozimy medale i pokazujemy, że ciągle liczymy się w walce o medale. Cieszymy się, że jest zainteresowanie naszym sportem, bo dostrzegamy to, że z roku na rok jest coraz lepiej.
 
- Nigdy nie chciał pan zmienić plaży na halę?
- Zaczynałem swoją przygodę z siatkówką, właśnie od gry na hali, tak jak cała moja rodzina. Moich trzech braci, rodzice, dziadkowie – wszyscy grali w siatkówkę halową i wszyscy występowali na rozegraniu. Ja zaczynałem od tej samej pozycji. Byłem w liceum sportowym w Częstochowie, ale sukcesy, które odnosiłem na plaży tylko wzmacniały moje przekonanie, w którym kierunku powinienem iść. Warto było poświęcić czas dla „plażówki” choćby przez wzgląd na moje parametry, które uniemożliwiałyby mi rywalizację z najlepszymi na hali. Na plaży, te niedoskonałości można nadrobić techniką, szybkością i wytrzymałością. Myślę, że to był dobry wybór i nie mam czego żałować.
 
- Pana decyzję potwierdzają liczne sukcesy jakie pan osiągnął. W ostatnim czasie do znakomitego duetu Fijałek – Prudel, dołączyły inne nasze pary. Medale jakie zdobywają drużyny plażowe wzmagają apatyty kibiców przed Rio. Odczuwacie presję?
- Nie, jeszcze nie. Tak jak mówiłem, póki co nie skupiamy się w ogóle na igrzyskach. Turniej olimpijski ma swoją specyfikę. Mamy w głowie oczekiwania naszych kibiców, ale nie możemy teraz zaprzątać swoich myśli grą w Rio. Musimy zrobić swoje i dobrze przygotować się do Brazylii. Na pierwsze igrzyska jechaliśmy na przetarcie: zobaczyć jak to wszystko wygląda od środka, jakie są emocje i jak silny stres. Wiemy już na czym stoimy, dlatego w tym roku będziemy chcieli walczyć o najwyższe cele.
 
- Plażowicze czekają na potwierdzenie awansu, siatkarze halowi muszą jeszcze wykonać swoją pracę w Japonii. Będziecie im kibicować?
- No pewnie! Znamy się z chłopakami i zawsze, kiedy jest wolna chwila to oglądamy mecze i ich dopingujemy. Poza tym im lepszy poziom siatkarski na hali, tym lepsza także sytuacja siatkówki plażowej. „Halowicze” to nasi znajomi, a siatkówka, nie ważne czy halowa czy plażowa, to zawsze siatkówka. To kochamy, to lubimy i w to graliśmy! Kibicujemy naszym z całych sił i mam nadzieję, że w Japonii chłopaki postawią tylko kropkę nad i!           

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej