Sebastian Solecki, Rafał Wolf, Cezary Malarewicz/JU/fot. Piotr Sumara, 3 kwietnia 2016

W drugim spotkaniu turnieju finałowego o Puchar Polski zespół PGE Atomu Trefla Sopot pokonał 3:0 ekipę Polskiego Cukru Muszynianki Enea. Po spotkaniu rozmawialiśmy z zawodniczkami obydwu drużyn półfinałowej potyczki w Kaliszu.

Głosy po półfinale Pucharu Polski: Polski Cukier Muszynianka Enea – PGE Trefl Sopot

W drugim spotkaniu turnieju finałowego o Puchar Polski zespół PGE Atomu Trefla Sopot pokonał 3:0 ekipę Polskiego Cukru Muszynianki Enea. Po spotkaniu rozmawialiśmy z zawodniczkami obydwu drużyn półfinałowej potyczki w Kaliszu.

 

– W tym sezonie grałyśmy z Chemikiem trzy razy i trzy razy przegrałyśmy. Mimo tego, o zdobyciu pucharu zadecyduje jutrzejsza forma naszego zespołu i ekipy z Polic – powiedziała Maja Tokarska, reprezentująca barwy drużyny z Sopotu.

pzps.pl: Gratuluję zwycięstwa w półfinale, co zadecydowało o tak pewnej wygranej z ekipą Muszyny?

Maja Tokarska: Bardzo poważnie przygotowywałyśmy się do tego spotkania. Ekipa z Muszyny wygrała 3:2 z Impelem Wrocław i ten wynik sprawił, że byłyśmy bardzo skoncentrowane na boisku. Przygotowałyśmy się dobrze do meczu od strony taktycznej, realizowałyśmy założenia na parkiecie i to pozwoliło nam wygrać dziś bez straty seta.

Czy kontuzja atakującej wpłynęła na dyspozycję przeciwniczek? Chwilami wydawało się, że brakuje im liderki w ataku…

Nie wydaje mi się żeby to było kluczowym aspektem. Druga atakująca, Kinga Hatala jest bardzo solidną zawodniczką i dobrze zastąpiła kontuzjowaną Adelę Helić. Zawsze wnosi coś nowego wchodząc na boisko i wcale nie było tak łatwo zatrzymać ją w ataku.

Jak oceniasz szanse na obronę tytułu? Dzisiaj siatkarki z Łodzi pokazały, że dobrze zagrywając można postawić Chemikowi wysoko poprzeczkę…

W tym sezonie grałyśmy z Chemikiem trzy razy i trzy razy przegrałyśmy. Mimo tego, o zdobyciu pucharu zadecyduje jutrzejsza forma naszego zespołu i ekipy z Polic. Wszystko zależy od tego jak się ułoży mecz finałowy, szansę na nasze zwycięstwo szacowałabym na równe 50%.

Trener Micelli miał okazje ku temu, aby dać szanse w trzecim secie kilku rezerwowym siatkarkom. Czy może to być szczegół, który pomoże Wam w finale?

Na pewno jest to dla nas jakiś mały plus, pamiętam, że w zeszłorocznym finale z Chemikiem dużą rolę odegrały zawodniczki, które weszły na boisko z kwadratu. Wniosły wiele do naszej gry i niewykluczone, że to będzie naszą siłą również w tym roku, mamy bardzo silny skład, każda zawodniczka wchodząc na parkiet daje z siebie wszystko i jest pełnowartościową siatkarką niezależnie od tego czy gra w pierwszym składzie czy zaczyna spotkanie w kwadracie.

Zagrałyście dziś jednego seta mniej, czy będziecie bardziej wypoczęte przed jutrzejszym meczem?

Zagrałyśmy jednego seta mniej, ale z drugiej strony grałyśmy w późniejszym meczu, więc będziemy miały mniej czasu na odpoczynek. Wydaje mi się, że w meczu finałowym nie będzie miało znaczenia to, kto ile zagrał setów w półfinale. Niezależnie od tego czy ktoś będzie zmęczony czy wypoczęty czy zmęczony, każda z nas da z siebie wszystko w jutrzejszym meczu.

 

– To nasze trzecie spotkanie z tym zespołem i trzeci raz schodzimy pokonane. Jesteśmy w tej konfrontacji bezradne – nie ukrywała żalu libero muszyńskiej ekipy Aleksandra Krzos.

pzps.pl: Spotkanie nie potoczyło się po myśli zespołu z Muszyny. Po wygranej nad zespołem Impelu Wrocław spodziewaliśmy się więcej emocji w pierwszym spotkaniu półfinałowym.

Aleksandra Krzos: To prawda. Jest to nasze trzecie spotkanie, które rozegrrałyśmy w tym sezonie z Atomem Trefl Sopot i trzecie spotkanie, które miało dokładnie taki sam przebieg. Jesteśmy bezradne w konfrontacji z tym zespołem i sama zastanawiam się, jaka może być tego przyczyna. Bardzo chciałyśmy wygrać i pokazać, że nie jesteśmy dziewczynkami do bicia, które znalazły się na tym turnieju przez przypadek. Wydaje mi się, że za bardzo chciałyśmy. Jest mi przykro, bo chciałyśmy bardziej powalczyć. Zostawiłyśmy nasze serce na parkiecie i jesteśmy złe na siebie. Wynik bowiem absolutnie tego nie odzwierciedla.

Nadzieje kibiców zostały rozbudzone zwycięstwem pani zespołu nad faworyzowanym Impelem Wrocław. Ten sukces zwiastował bowiem, że dzisiaj zobaczymy walczący zespół, który nie przestraszy się rywala już przed spotkaniem. Na boisku nie widzieliśmy takiej postawy.

Nie chciałabym chyba na gorąco tego oceniać, bo nie jestem w stanie zanalizować naszej gry. Nie zgrałyśmy na pewno tego, co potrafimy. Jestem przekonana, że ten zespół stać na znacznie więcej. Dzisiaj niestety wszystkie elementy siatkarskie nie złożyły się w całość. Schodzimy z boiska pokonane.

Kontuzja Adeli Helić, która jest główną armatą muszyńskiego zespołu, chyba również podcięła skrzydła w tym spotkaniu.

Myślę, że nie do końca. Owszem, trenujemy szóstką, w której Adela Helić jest podstawową atakującą. Natomiast Kinga Hatala ma umiejętności, aby ją zastąpić. Dzisiaj to pokazała i starała się niejednokrotnie utrudnić życie rywalkom i pokazać się z dobrej strony. Powalczyła w obronie i swoim wejściem nie spowodowała obniżenia poziomu gry. Wypełniła swoje zadanie na tyle, na ile mogła.

Uzupełniacie się na boisku z drugą libero Izabelą Śliwą. Patrząc na ilość gry i indywidualne statystyki można chyba uznać, że sportowo jest to dla pani na razie bardzo udany sezon.

To jest pierwszy sezon, w którym gram w większym wymiarze czasowym i czuję te mecze fizycznie i psychicznie. Ale to jest dla mnie właśnie fantastyczne. Nie jestem zawodniczką najmłodszą, bo mam już 27 lat i w zasadzie jest to mój pierwszy sezon od lat, w którym mogę grać o wysoką stawkę. Bardzo się z tego cieszę. Dobrze dogadujemy się w zespole. Ja sama jestem osobą, którą dąży do podania ręki drugiemu człowiekowi niż szukania waśni w szatni. Wydaje mi się, że potencjał w zespole jest i zaowocuje to na koniec sezonu najwyższym miejscem.

W jutrzejszym finale zmierzą się ze sobą zespoły Chemika Police i Atomu Trefl Sopot. Kto będzie cieszył się z ostatecznego triumfu?

Nie chciałabym obstawiać wyniku końcowego, bo nie jestem w stanie przewidzieć wyniku. Po cichu będę jednak kibicować mojemu byłem zespołowi z Polic. Spędziłam tam trochę czasu, więc sentyment pozostaje. Wracamy dzisiaj do domu i w Muszynie będziemy śledzić jutrzejszy finał.

 

 – Wykonałyśmy dzisiaj dobrą robotę, ale teraz czeka nas kolejny krok czyli finał – przyznała po meczu MVP spotkania, Maret Balkestein-Grothues z PGE Atomu Trefla Sopot.

pzps.pl: W półfinale pucharu Polski pokonałyście drużynę Polski Cukier Muszynianka Enea Muszyna 3:0. Jak możesz na gorąco skomentować to spotkanie?

Maret Balkestein-Grothues: Myślę, że zagrałyśmy dzisiaj bardzo dobry mecz. Wywarłyśmy na przeciwniczkach sporo presji co znacznie ułatwiło nam grę. Zespół z Muszyny to naprawdę dobra drużyna i ciężki rywal, więc do spotkań z nim trzeba podchodzić maksymalnie skoncentrowanym. Wykonałyśmy dzisiaj dobrą robotę, ale teraz czeka nas kolejny krok, czyli finał.

Patrząc na ten mecz z boku, odnieść można było wrażenie, że starałyście się cały czas kontrolować przebieg gry, a tym samym wywierać presje na rywalkach?

Tak to prawda. Takie było nasze założenie na ten mecz. Chciałyśmy od samego początku przejąć inicjatywę i kontrolować przebieg gry. Starałyśmy się dominować w każdym elemencie, bo wiedziałyśmy, że tylko w ten sposób możemy myśleć o zwycięstwie. Oczywiście były momenty, kiedy nasza gra „falowała”, ale najważniejsze jest to, że w końcowym rozrachunku udało nam się wejść na wysoki poziom. Mam nadzieję, że podobnie będzie jutro, oby tylko było jak najmniej tych słabszych momentów.

Co Pani zdaniem pozwoliło wam odnieść dzisiaj tak przekonywujące zwycięstwo?

Myślę, że jednak dzisiaj zadecydowała nasza zespołowość. Jak zauważył Pan od samego początku starałyśmy się kontrolować przebieg gry. Wiedziałyśmy, że musimy zagrać agresywnie i wywrzeć presje na rywalach. Starałyśmy się też wzajemnie motywować i wspierać. To są bardzo ciężkie mecze. Trzeba bowiem pamiętać, że specyfiką tych spotkań jest to, że jeśli przegrasz to tracisz wszystko. Nie możesz już walczyć o trofeum. W takich turniejach każda akcja musi być traktowana jak ta kluczowa, nie może być mowy o innym podejściu.

W jutrzejszym finale zagracie z Chemikiem Police, czyli aktualnymi mistrzyniami Polski. Czy twoim zdaniem stać was na zwycięstwo w tym meczu?

Chemik Police ma bardzo mocny zespół. Jednak uważam, że my również jesteśmy mocną drużyną, którą stać na grę na najwyższym poziomie. W tym roku już powalczyłyśmy z mistrzyniami Polski, nie skończyło się to takim skutkiem jakbyśmy sobie tego życzyły, ale teraz jest nasz moment. Ciężko mi teraz ocenić co może być kluczem do zwycięstwa, ale przed nami jeszcze odprawa przedmeczowa. Zapoznamy się z materiałami dotyczącymi rywalek, ustalimy taktykę i miejmy nadzieję, że to przyniesie efekty.

Puchar Polski jak już padło w tej rozmowie jest niewątpliwie trudną imprezą. Chcąc zdobyć trofeum trzeba wygrać wszystkie spotkania, które odbywają się w krótkich odstępach czasowych.

Faktycznie jest to dość trudna forma rozgrywek i na pewno wymaga ona sporo koncentracji. Muszę przyznać, że chyba pierwszy raz w swojej karierze gram w formule, gdzie półfinał i finał odbywa się dzień po dniu. Jestem jednak zdania, że to ma ogromne korzyści. Przede wszystkim widzimy jak ważna jest każda piłka, każda akcja – o czym wspomniałam już wcześniej. Dodatkowo trzeba pamiętać, że również w lidze mecze o złoto i o brązowy medal będą rozgrywane dzień po dniu, więc stanowi to dobre przetarcie przed tymi konfrontacjami.

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej