Rafał Wolf, Sebastian Solecki, Cezary Makarewicz/fot. Piotr Sumara, 2 kwietnia 2016

W pierwszym spotkaniu turnieju finałowego o Puchar Polski zespół Chemika Police pokonał 3:1 ekipę Budowlanych Łódź. Po spotkaniu rozmawialiśmy z zawodniczkami obydwu drużyn półfinałowej potyczki w Kaliszu.

W pierwszym spotkaniu turnieju finałowego o Puchar Polski zespół Chemika Police pokonał 3:1 ekipę Budowlanych Łódź. Po spotkaniu rozmawialiśmy z zawodniczkami obydwu drużyn półfinałowej potyczki w Kaliszu.

– Grają bardzo ciekawie i są trudnym rywalemoceniła po meczu postawę przeciwniczek Katarzyna Gajgał-Anioł.

pzps.pl: Przed turniejem przyznawałyście otwarcie, że waszym celem jest walka o trofeum. W półfinale pokonałyście dzisiaj drużynę Budowlanych Łódź 3:1. Pierwszy krok zatem został wykonany?

Katarzyna Gajgał-Anioł: To prawda. Przede wszystkim bardzo cieszymy się z tego wyniku. Udało nam się awansować do finału i tym samym wykonać krok w kierunku końcowego sukcesu. Spodziewałyśmy się dzisiaj ciężkiej przeprawy. Wiedziałyśmy, że czeka nas zacięty mecz. Miałyśmy świadomość, że łodzianki postawią nam ciężkie warunki. Najważniejsze jednak jest to, że udało nam się pokonać zespół Budowlanych 3:1.

W rundzie zasadniczej udawało wam się dwukrotnie pokonać drużynę z Łodzi. Dzisiaj również byłyście górą, jednak można odnieść wrażenie, że łodzianki zawiesiły zdecydowanie wyżej poprzeczkę. Czy sporo różnił się ten mecz od spotkań ligowych?

Nasze rywalki dzisiaj bardzo dobrze broniły, dużo przyjmowały. Dobrze zaprezentowały się w ataku i na siatce. Zawodniczki z Łodzi grają szybką siatkówkę, rozgrywająca często stawia na grę z szybkiej piłki. Trzeba też przyznać, że grają bardzo dużo środkiem co też mocno utrudnia grę w bloku, bo środkowa musi to samego końca pilnować ewentualnego ataku z krótkiej piłki. Grają bardzo ciekawie i są trudnym rywalem.

W trzecim i czwartym secie kiedy kibice mogli zobaczyć najbardziej zaciętą walkę w waszej grze pojawiło się sporo błędów własnych. Czy wynikało to w głównej mierze z lepszej gry rywalek?

W pewnym stopniu na pewno tak. Rywalki dzięki dobrej grze w bloku zaczęły nam mocno utrudniać grę. Sporo piłek miały po bloku i mocno utrudniały nam atak. W chwilach kiedy chciałyśmy jakoś sprytnie zaatakować, aby ominąć blok zdarzały nam się pomyłki, więc na pewno ta ilość błędów w pewnym stopniu wynika z postawy rywalek. Najważniejsze, że zagrałyśmy dobre spotkanie i co okazało się kluczowe zdołałyśmy zachować więcej zimnej krwi w końcówkach.

Jesteście już w finale, ale wciąż nie znacie swojego przeciwnika. Z kim wolałybyście zagrać – z drużyną z Sopotu czy z Muszyny?

To nie ma w tym momencie znaczenia. Rozgrywki o puchar Polski już wiele razy pokazały, że w tym turnieju nie można zastanawiać się nad tym z kim wolałoby się zagrać. Niezależnie od tego z kim przyjdzie nam grać trzeba wyjść i pokazać swoją najlepszą grę. Myśląc o końcowym sukcesie nie ma innego wyboru.

 

– Przegrałyśmy spotkanie właściwie w końcówkach i po tych dwóch słabszych setach na początku miałyśmy realną szansę odniesienia zwycięstwa w partii czwartej. Nie wykorzystałyśmy jej – argumentowała po porażce przyjmująca ekipy Budowlanych Łódź Ewelina Brzezińska .

pzps.pl: W dzisiejszym spotkaniu postraszyłyście rywala i niewiele brakowało, aby o końcowym rezultacie pierwszego meczu decydowała piąta partia.

Ewelina Brzezińska: Zgadza się i chyba dlatego ta przegrana tak bardzo boli. Przegrałyśmy spotkanie właściwie w końcówkach i po tych dwóch nie słabszych setach na początku miałyśmy realną szansę odniesienia zwycięstwa w partii czwartej. Miałyśmy zespół Chemika na widelcu i nie udało nam się tego wykorzystać.

Wydaje się, że błędy własne zdecydowały o końcowym triumfie zespołu z Polic. Zapłaciłyście za nie w przeciągu całego spotkania wysoką cenę.

Niestety w decydujących momentach dotykałyśmy siatki, a to są przecież kompletnie niepotrzebne punkty oddane za darmo. Akcje przegrane sportowo na pewno o wiele łatwiej sobie wybaczyć, bo wtedy inwestuje się sporo energii i wygrywa lepszy. Tymczasem głupie błędy frustrują najbardziej i podcinają skrzydła. To stało się niestety naszym udziałem w kluczowych momentach tego spotkania. Wydaje mi się, że zespół z Polic bardzo dobrze bronił w dzisiejszym spotkaniu i „wyciągały” piłki, które z naszej perspektywy wydawały się piłkami nie do obrony. Taki poziom gry defensywnej robi jednak różnicę.

W tym spotkaniu widzieliśmy dwie twarze zespołu z Łodzi. Pierwsze dwie partie zagrałyście raczej bojaźliwie, aby w kolejnych dwóch pokazać swój prawdziwy potencjał. Czy sam udział w turnieju finałowym o Puchar Polski czy może konfrontacja z silnym Chemikiem spowodowała początkową niemoc w grze?

Dziewczyny z Polic zagrały od pierwszych minut tego spotkanie z ogromnym zaangażowaniem i atakowały nad naszym blokiem. Korzystały z dobrego rozegrania i zdobywały punkt w każdej akcji. Mój zespół właściwie od trzeciego seta zaczął łapać swój rytm, a nasza większa skuteczność przyczyniła się do wyrównania poziomu tego spotkania. Nie przyjechałyśmy tutaj, żeby wyjść i przegrać spotkanie. Celem było pokazania jak najlepszego poziomu gry, więc generalnie cieszy mnie, że postawiłyśmy się i walczyłyśmy do ostatniej piłki.

 

– Nasza dyspozycja w polu serwisowym bardzo nam pomogła w trzeciej i czwartej partii – przyznała siatkarka Budowlanych Julia Twardowska.

pzps.pl: Pierwszy i drugi set siatkarki z Polic wygrały dość pewnie, w trzeciej i czwartej partii wyglądało to już inaczej. Co zmieniło się na boisku w tych setach?

Julia Twardowska: Nasza gra w pierwszym i drugim secie nie wyglądała tak jak chciałyśmy.  Popełniałyśmy mnóstwo niewymuszonych błędów i nie pokazałyśmy na co nas stać. W trzeciej i czwartej partii poprawiłyśmy naszą grę w ataku, biłyśmy mocniej, kończyłyśmy więcej piłek w naszych pierwszych akcjach. Wzmocniłyśmy także naszą zagrywkę i dzięki temu przeciwniczki grały częściej wysoką piłką, a to z kolei ułatwiało nam postawienie skutecznego bloku.  Myślę, że właśnie nasza dyspozycja w polu serwisowym bardzo nam pomogła w trzeciej i czwartej partii, odrzuciłyśmy przeciwniczki od siatki i wywarłyśmy na nich presję.

Czego zabrakło, aby po dobrym trzecim secie wygrać także w czwartej partii?

Wydaje mi się, że przede wszystkim odrobinę szczęścia. Gra toczyła się punkt za punkt, ostatecznie przegrałyśmy 23:25, więc była to minimalna przewaga siatkarek z Polic. Trochę szkoda tego seta, byłyśmy blisko wygranej, a w tie breaku wszystko mogłoby się zdarzyć.

Chemik jest zespołem stawianym w roli faworyta do wygrania pucharu i ligi. Czy mecz z tak trudnym rywalem jest dobrym przetarciem przed walką o piątą lokatę w ORLEN Lidze?

Tak, gra z tak wymagającym przeciwnikiem jak zespół z Polic to na pewno wartościowy materiał do analizy, ponieważ pokazuje które elementy gry musimy poprawić. Na pewno wyciągniemy wnioski z tego meczu przed spotkaniami z BKS-em w ramach ORLEN Ligi.

Do tej pory byłaś kojarzona z grą na przyjęciu, jednak w tym sezonie jesteś nominalną atakującą. Jak się czujesz grając na tej pozycji?

To prawda, od tego sezonu gram jako atakująca i czuję się tam bardzo dobrze. Myślę, że już zostanę na tej pozycji, nie wydaje mi się żebym wróciła na przyjęcie. Czasami na treningach ustawiam się na przyjęciu, jednak mam przydzielone zadania przede wszystkim w obronie i doświadczenie, które zdobyłam grając na przyjęciu na pewno pomaga mi w tym elemencie gry.

 

Jesteśmy profesjonalistkami. Jeśli chcemy zdobyć Puchar Polski, musimy wygrać z każdym – deklarowała po pierwszym spotkaniu półfinałowym przyjmująca ekipy Chemika Police Helena Havelkova.

pzps.pl: Serdeczne gratulacje z okazji awansu do finału turnieju o Puchar Polski. Rywalki z Łodzi zawiesiły dzisiaj pani zespołowi wysoko poprzeczkę i o zwycięstwo było trudno.

Helena Havelkova: Spodziewałam się szczerze mówiąc takiego spotkania. Pierwsze dwa sety wygrałyśmy dośc gładko, ale kiedy rywalki postawiły opór w trzecim, miałam świadomość, że zaczną prezentować się znacznie lepiej. Nie jestem zaskoczona postawą rywalek i znam też mój zespół. Zawsze w trzecim secie wkrada się rozprężenie i jeśli rywal to wykorzysta, to musimy po raz kolejny się mobilizować. Mecz sam się przecież nie wygra. Miałyśmy w tym spotkaniu w niektórych sytuacjach więcej szczęścia. Szczególnie w ostatniej partii.

W pierwszych dwóch partiach byłyście zespołem absolutnie dominującym, który zmusił rywala do popełnienia własnych błędów. Od seta trzeciego to łodzianki przejęły inicjatywę, a po waszej stronie widać było dużę presję.

Wydaje mi się, że w pierwszych dwóch partiach więcej było naszej dobrej gry niż korzystania z błędów rywalek. W trzeciem secie straciłyśmy impet i chyba za szybko uwierzyłyśmy w wygraną. To był dobry mecz w obronie i widać było, że rywalki doskonale grały wyblokiem oraz w obronie. Dodatkowo w piłkach sytuacyjnych szczęście towarzyszyło zespołowi, który właśnie wygrywał. Piłki dotykały siatki, ocierały się o blok rywala i z pewnością trudno przyjąć ze spokojem i zaakceptować taki rozwój wypadków. Cieszę się chyba najbardziej z czwartej partii, bo gra punkt za punkt jest bardzo ciężka. Z każdym rywalem.

W trzecim i czwartym secie widać było nerwowość w waszej grze, ale też sporo czasu poświęconego szczególnie na czasach i na boisku na wzajemne motywowanie się. Padły mocne słowa?

Zdecydowanie tak. Sama powtarzałam sobie, że wreszcie sama muszę zacząć punktować. Z drugiej strony sytuacje, w których robisz po siatkarsku wszystko dobrze, a piłka spada w parkiet po twojej stronie, najzwyczajniej irytują. Starałam się przede wszystkim zachować balans pomiędzy motywowaniem zespołu, a zachowaniem „chłodnej głowy”.

Chemik w tym sezonie po przygodzie europejskiej musi wygrywać wszystko i ewentualna porażka w tym turnieju nawet nie była brana pod uwagę.

Jesteśmy zespołem budowanym po to, aby wygrywać. Każdy zawsze chce wygrywać w kazdym spotkaniu. Natomiast my bronimy mistrzostwa Polski, a wiadomo, że każdy chce z mistrzem wygrać. Oczywiście odczuwamy presję, ale każda z nas jest profesjonalistką i przede wszystkim mamy doświadczenie w meczach o stawkę. Taka sytuacja i poziom stresu jest dla nas raczej naturalny. Cieszymy się ze zwycięstwa i nie myślimy narazie o jutrzejszym rywalu. To mniej istotne, z kim zagramy jutro. Jeśli chcesz wygrać Puchar Polski, to musisz wygrać z każdym. 

 

– Przede wszystkim szkoda pierwszego i drugiego setaprzyznała po półfinałowym meczu Pavla Vincourova z Budowlanych.

pzps.pl: W półfinałowej konfrontacji musiałyście uznać wyższość rywalek z Police, przegrywając 1:3. Pomimo porażki chyba możecie być zadowolone ze swojej postawy?

Pavla Vincourova: Myślę, że dzisiaj niewiele brakowało do niespodzianki. Zabrakło nam tej jednej decydującej piłki w czwartym secie. Teraz nie ma już jednak do czego wracać. Przede wszystkim szkoda pierwszego i drugiego seta, które zagrałyśmy zdecydowanie poniżej naszego poziomu. Z tego co zaprezentowaliśmy w tych partiach na pewno nie możemy być usatysfakcjonowane. Jestem przekonana, że gdybyśmy od początku zagrały tak jak w trzecim czy czwartym secie to ten mecz wyglądałby zdecydowanie inaczej.

Patrząc na waszą postawę w dwóch pierwszych setach oraz w trzeciej i czwartej partii można odnieść wrażenie, że dopiero w drugiej połowie meczu zaczęłyście grać swoją siatkówkę. Przede wszystkim od trzeciego seta w waszej grze pojawiło się sporo pozytywnej energii.

Częściowo chyba tak było. Naszym założeniem było jednak, aby taką postawę prezentować od samego początku spotkania, ale jak widać tego nie udało nam się zrealizować. Po dwóch przegranych setach już nie miałyśmy nic do stracenia, a z drugiej strony nie chciałyśmy zakończyć tego meczu 3:0. Chciałyśmy wrócić do domu z poczuciem, że byłyśmy ciężkim rywalem i że udało nam się wywrzeć na rywalkach nieco presji.

W pucharze Polski udało wam się awansować do pierwszej czwórki. Jak możesz ocenić waszą postawę w rozgrywkach pucharowych?

Myślę, że to co udało nam się osiągnąć w pucharze Polski pokazuje, że jesteśmy blisko tej ścisłej czołówki. Bardzo żałujemy, że w rozgrywkach ligowych nie udało nam się zająć miejsca w pierwszej czwórce. Miało na to wpływ dosłownie dwa, trzy spotkania, w których straciłyśmy niepotrzebnie punkty. Teraz jednak skupiamy na walce o piąte miejsce czyli najwyższe jakie możemy zająć. To jest nasz cel i zrobimy wszystko, żeby go zrealizować.

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej