Iwona Gąsior, 14 marca 2012

– Aby nawiązać walkę z PGE Skrą Bełchatów będziemy musieli zagrać na najwyższym poziomie – mówi przed półfinałem Ligi Mistrzów Glenn Hoag, szkoleniowiec Arkasu Izmir. To właśnie turecki zespół będzie w sobotę rywalem bełchatowian w walce o finał europejskich rozgrywek.

pzps.pl: Dwa lata temu udało się panu doprowadzić do Final Four słoweński ACH Volley Bled, co było sporym zaskoczeniem. W tym roku znów zawita pan do Łodzi na turniej finałowy Ligi Mistrzów, ale tym razem z Arkasem Izmir. Jak osiąga się taki sukces w tak krótkim czasie?
Glenn Hoag (szkoleniowiec Arkasu Izmir): W moim podejściu do siatkówki i trenowania nie ma żadnej magii. Skupiam się po prostu na ocenie potencjału mojego zespołu i dokładnie planuję rozwój każdego z zawodników. Zwracam szczególną uwagę na organizację gry w ofensywie i defensywie tak, aby każdy z graczy wiedział jaka jest jego rola na boisku. To wszystko oczywiście trwa. Potrzeba czasu na przekonanie zawodników, żeby uwierzyli w tą filozofię, żeby zbudować ich potencjał i wzajemne zaufanie. Nie akceptuję natomiast niewymuszonych błędów – jeżeli mamy przegrywać mecze, to nie przez naszą złą grę.

- Arkas Izmir awansował do Final Four dzięki złotemu setowi. Pierwszy mecz w Nowosybirsku przegraliście bardzo wyraźnie. Początek meczu rewanżowego również nie wyglądał dobrze. Ani na chwilę nie stracił pan wiary, że możecie odwrócić to spotkanie na swoją korzyść?
- W Nowosybirsku zagraliśmy źle. Zabrakło nam dyscypliny w swojej grze – mogliśmy zwyciężyć w dwóch setach, ale byliśmy bardzo niekonsekwentni na boisku, a przeciwko takiej drużynie jak Lokomotiw to samobójstwo. W Izmirze sytuacja wyglądała trochę inaczej. Zmieniliśmy nieco założenia taktyczne. Początek meczu należał jeszcze do Nowosybirska, ale po drugim secie  wszystko się zmieniło. My złapaliśmy swój rytm gry, a przyjezdni nie potrafili na to zareagować.

- Jak scharakteryzowałby pan swój zespół? Na pewno kluczową rolę w nim odgrywa Liberman Agamez, którego zatrzymanie jest głównym celem rywali.
- Ten zawodnik jest dla nas kluczowy, ale trzeba pamiętać, że bez dobrej gry reszty drużyny nie bylibyśmy tu gdzie jesteśmy. To nie Agamez awansował do Final Four Ligi Mistrzów, ale cały zespół i to praca wszystkich zawodników sprawiła, że jedziemy do Łodzi. Mój zespół to połączenie młodych i i bardziej doświadczonych graczy. Mamy w swoim składzie liderów Joao Bravo i Kevina Hansena, którzy są świetnymi przykładami dyscypliny i profesjonalizmu dla naszych młodych zawodników.

- W pierwszym dniu turnieju Final Four przyjdzie wam zmierzyć się z PGE Skrą Bełchatów. Jak pan oceni szanse swojego zespołu w konfrontacji z polską ekipą?
- Skra to najlepsza drużyna w Polsce mająca w swoim składzie świetnych i doświadczonych zawodników. Będziemy musieli zagrać na najwyższym poziomie, aby nawiązać z nimi walkę. Do tego meczu przygotujemy się jednak jak do gry z każdym innym rywalem - to jest mój styl pracy. W tym miejscu przypominają mi się słowa Johna Woodena, świetnego trenera koszykówki UCLA – „Nie obawiaj się żadnego przeciwnika. Szanuj każdego przeciwnika”.

- W drugim półfinale spotkają się Trentino Volley i Zenit Kazań. W opinii wielu będzie to przedwczesny finał tych rozgrywek. Jaki jest pański typ na to spotkanie?
- Myślę, że Trentino jest bardziej wyrównanym zespołem, ale jestem pewien, że to będzie niesamowity mecz. Kocham siatkówkę, więc z wielką przyjemnością obejrzę jak ci wspaniali zawodnicy i trenerzy będą ze sobą walczyć.

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej