Karolina Breguła, EA, fot. FIVB, 16 czerwca 2011

Rzymskie mistrzostwa świata w siatkówce plażowej nabierają tempa. Komentatorzy wiele miejsca poświęcają dobrej grze Mariusza Prudla i Grzegorza Fijałka. Polacy odnieśli już dwa zwycięstwa, a ich wygrana świetnym chińskim duetem jest określana jako jedna z większych niespodzianek dotychczasowych meczów.

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel prezentują znakomitą formę w rozgrywanych w Rzymie mistrzostwach świata w siatkówce plażowej. Polski duet odniósł już dwa zwycięstwa i nie zamierza na tym poprzestać.

- Cieszymy się bardzo z dotychczasowych wyników. Zawodnicy wiedzą, że są dobrze przygotowani. Zresztą pracowaliśmy bardzo dużo w okresie przygotowawczym. Z optymizmem czekamy na kolejne spotkania – mówił w środę wieczorem trener polskich zawodników Sławomir Robert.

Duet biało-czerwonych pokonał wczoraj w godzinach wieczornych Włochów Andreę Tomatisa i Daniele Lupo. – Gospodarzy dopingowała spora grupa kibiców. Zwykle takie spotkania są bardzo trudne. Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel zaprezentowali świetną dyspozycję. W obu setach każdy z naszych graczy popełnił po jednym błędzie – dodał Sławomir Robert.

Szeroko komentowane jest zwycięstwo Grzegorza Fijałka i Mariusza Prudla nad wyżej notowanym chińskim duetem Penggen Wu/Linyin Xu 2:0 (21:18, 24:22).

- Trafiliśmy do mocnej grupy, w której znalazły się silne pary z Włoch, Norwegii i Chin. Wiemy jednak, że grając dobrze, możemy wygrywać z różnymi przeciwnikami.  Musimy po prostu grać konsekwentnie. Czasami jest to jednak trudne, ponieważ przeciwnicy robią wszystko, by wybić nas z dobrego rytmu - powiedział Grzegorz Fijałek.

Amerykańska para Todd Rogers/Phill Dalhausser, uważana za jednych z głównych kandydatów do wygranej w mistrzostwach świata, w meczu inaugurującym turnieju niespodziewanie uległa swoim rodakom, parze Casey Jennings/Kevin Wong  0:2 (20:22, 12:21). W drugi dzień faworytom udało się jednak wysoko pokonać angolską parę Morais Abreau/Mario Silva 2:0 (21:13, 21:13), a na koniec dnia wygrali następny mecz.

- Cieszymy się, że zdołaliśmy odnieść zwycięstwa po tej niespodziewanej porażce w pierwszym spotkaniu. Angolczycy nie są najmocniejszymi przeciwnikami, jednak na pewno dali z siebie wszystko. Grali z dużym poświeceniem, dlatego jesteśmy zadowoleni, że udało się nam wygrać. Podczas meczu czułem sie naprawdę dobrze, minęły moje problemy z grypą, z którymi zmagałem się dzień wcześniej - skomentował Todd Rogers.

Tyle samo szczęścia nie ma jednak Phill Dalhausser, który w dalszym ciągu boryka się z kontuzją kciuka. Todd Rogers przyznał, że on i jego partner rozważali nawet rezygnację z udziału z MŚ, ponieważ uraz Dalhaussera był na tyle poważny. Jednak teraz każdym dniem stan jego zdrowia się polepsza.

- Gra w finale turnieju i zdobycie tytułu byłoby dla nas ogromnym sukcesem, tym bardziej w tych trudnych okolicznościach. Przyjechaliśmy do Włoch nieco zmęczeni, mamy jednak nadzieję, że z każdym meczem będziemy spisywać się lepiej - podsumowuje Rogers.

Brazylijczycy Alison Cerutti i Emanuel Rego, którzy wygrali dwa ostatnie turnieje z cyklu World Tour, pokonali w pierwszym meczu MŚ przeciwników z Nowej Zelandii 2:0 (21:19, 2:18).

- Było to dla nas trudne spotkanie, czuliśmy dużą presję związaną z grą w mistrzostwach świata. Nasi przeciwnicy zagrali bardzo dobrze, można powiedzieć, że ponad swoje normalne możliwości. W drugim secie meczu zmieniliśmy nieco taktykę, dzięki czemu bardziej kontrolowaliśmy jego przebieg. Cieszymy się z wygranej, tym bardziej, że czujemy się jeszcze nieco zmęczeni po turnieju WT w Pekinie, a także długim locie do Włoch - skomentował po meczu Emanuel.

Inna polska para, Michał Kądzioła i Jakub Szałankiewicz, przegrała pierwsze spotkanie przeciwko szwajcarskiemu duetowi Heuscher/Bellaguarda 1:2 (20:22, 21:14, 14:16). Drugi mecz padł natomiast łupem Polaków, którzy pokonali rosyjską parę Likholetov/Pastukhov 2:0 (21:16, 22:20). W kolejnym pojedynku nasi reprezentanci zmierzą się jednak z bardzo mocnymi przeciwnikami, broniącymi tytułu mistrzów świata Juliusem Brink i Jonasem Reckermann. Niemcy świetnie rozpoczęli turniej pewnie pokonując najpierw rosyjską, a następnie szwajcarską parę.

- Mecz z Rosjanami nie stał na wysokim poziomie, spotkanie przeciwko Szwajcarom było natomiast dla nas bardzo trudne. Wiedzieliśmy, że musimy zagrać na maksimum naszych możliwości, żeby ich pokonać. W dalszym ciągu są jednak elementy w naszej grze, które możemy poprawić, takie jak blok czy zagrywka. Cieszymy się z dwóch wygranych meczów i mamy nadzieję utrzymać tą tendencję również w kolejnym spotkaniu - podsumował Reckermann.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej