Dorota Szturm de Hirszfeld z Wiednia, 21 września 2011

W mistrzostwach Europy Austriacy nie odnieśli sukcesów finansowych i sportowych. Jednak gra najlepszych drużyn kontynentu dała efekt. W klubach pojawiło się w ostatnich dniach sporo chętnych do rozpoczęcia treningu. Nad Dunajem siatkarskim wzorem jest Polska.

W niedzielę zakończyły się mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn, które były rozgrywane w Austrii i Czechach. Podobnie jak dwa lata temu, turniej tak wysokiej rangi został zorganizowany w kraju, w którym siatkówka nie cieszy się wielką popularnością. Czempionat miał pomóc w popularyzacji tej dyscypliny nad Dunajem.

O ile w Pradze i w Karlowych Warach, na ulicach obydwu miast można było zobaczyć informacje  o najważniejszej siatkarskiej imprezie w 2011 roku, to w Wiedniu (gdzie rozgrywany był finał) próżno było szukać choć najmniejszych wiadomości. Nawet w okolicach wiedeńskiej Stadthalle, w której były rozgrywane spotkania finałowe.

Jak oceniają turniej sami Austriacy? Jak podają tamtejsze gazety, na organizacji mistrzostw Austria nie zarobiła ani centa. Głównie z powodu sprzedaży tylko 50% z możliwych biletów. Federacja liczyła na przyjazd wielu Włochów do Innsbrucka, gdzie ich drużyna walczyła w fazie grupowej. Miejscowa hala mogła pomieścić 5000 kibiców. Jednak łącznie na trzy dni rywalizacji w fazie grupowej sprzedano tylko 4400 biletów. – Dla mnie jest to niezrozumiałe, czemu włoscy kibice licznie nie wspierali swojej drużyny narodowej. To z tak dalekiej Finlandii przyjechała grupa 800 kibiców – zastanawia się Peter Kleinmann prezes Austriackiego Związku Piłki Siatkowej.

Austriackich włodarzy nie cieszy także wynik, jaki osiągnęła ich reprezentacja. Trzy mecze, trzy porażki, ani jeden wygrany set. Tak jak w 1999 roku, kiedy Austriacy byli także gospodarzami, ich reprezentacja zajęła ostatnie miejsce w turnieju. Przez cztery i pół miesiąca przygotowań nie udało się podopiecznym Michaela Warma, choć na krok, zbliżyć się do europejskiej czołówki. Pocieszającym dla Austriaków jest fakt, że kilku z ich reprezentantów powraca do klubów zagranicznych: Philip Schneider (Montpelier), Thomas Zass (Paris Volley), Peter Wohlfahrtstätter (Anwerpen) i Philipp Kroiss (Amriswil), gdzie będą szlifować swoje umiejętności. – Takie doświadczenie na pewno przyda się i zawodnikom i drużynie narodowej – ocenia trener reprezentacji Michael Warm.

Pozytywnie został oceniony poziom spotkań oraz organizacja całego turnieju. – Ze sportowego punktu widzenia, te mistrzostwa zrobiły wielką reklamę siatkówki – uważa Hannes Kronthaler, szef komitetu organizacyjnego w Innsbrucku.  Prezes Peter Kleinmann, wierzy,  że organizując ten turniej, Austriacy zobaczyli, jak wiele radości może przynosić siatkówka. – Dzieci zapisują się na zajęcia siatkarskie. To było naszym celem. Organizacja mistrzostw Europy, miała dać nam bodźca do dalszego rozwoju – mówi Peter Kleinmann prezes Austriackiego Związku Piłki Siatkowej. Hannes Kronthaler dodaje: Wierzę, że wkrótce także istniejące kluby będą cieszyły się większą popularnością. Aby to jednak osiągnąć, musimy zacząć profesjonalne szkolenia i pracę z dziećmi już od najmłodszych lat.

Wszyscy – zawodnicy, działacze i kibice -  powinniśmy zatem cieszyć się, że polska siatkówka jest na światowym poziomie. Hale, zarówno w czasie meczów ligowych jaki i międzynarodowych, są zapełnione do ostatniego miejsca. Taką sytuację powinniśmy za wszelką cenę utrzymać.  Zawsze wspierajmy siatkarzy, a oni niech walczą o najwyższe cele.

O tym jak widzą nas inni warto przytoczyć słowa trenera Austrii Michaela Warma. – Polska ma bardzo silną drużynę, a PlusLiga jest jedną z najlepszych w świecie. W ostatnich latach rozgrywki osiągnęły wielki postęp tak jak cała dyscyplina w tym kraju. W Polsce mają dobry program szkolenia juniorów, grają tam dobrzy zagraniczni gracze, a tysięcy kibiców może pozazdrościć cały świat. Z reprezentacją Polski musi liczyć się każdy – powiedział Michael Warm.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej