Patrycja Rzeźniczak, 9 grudnia 2012

W meczu mistrza (Asseco Resovia Rzeszów) z wicemistrzem Polski (PGE Skra Bełchatów) wygrał 3:0 ten drugi zespół. - Pokonani też mogli zwyciężyć w takim samym stosunku - uważa Daniel Pliński.

Mecz pomiędzy PGE Skrą Bełchatów i Asseco Resovią Rzeszów reklamowano jako starcie gigantów, gran derbi, szlagier, mecz na szczycie czy wielki rewanż. Z konfrontacji mistrza z wicemistrzem zwycięsko wyszedł ten drugi.  - To był tylko pojedynek rundy zasadniczej. Fajne spotkanie, bo zarówno jedna jak i druga drużyna mogła ten mecz wygrać 3:0 – mówił Daniel Pliński.

Bełchatowianie pierwszą i trzecią partię rozpoczynali w świetnym stylu od prowadzenia 7:1, jednak w drugiej fazie, trochę na własne życzenie wyciągali pomocną dłoń do przeciwnika i tracili wysoką przewagę.

- Początek pierwszego i trzeciego seta zapowiadał naszą łatwą wygraną w tych partiach. Jednak Resovia podjęła walkę i była bliska zwycięstwa. To mistrzowie Polski i potrafią grać na wysokim poziomie, co udowodnili nie raz. Wiedzieliśmy, że wrócą do swojego rytmu i tak się stało. Z kolei w drugiej partii to oni powinni zwyciężyć. Wyciągnęliśmy tego seta z 18:21 i wygraliśmy końcówkę 7:1. To kolejny raz pokazuje, że w siatkówce trzeba walczyć do końca - podsumował rywalizację Pliński, który spodziewał się w hali „Energia” pięciosetówki.

- Skra zagrała bardzo dobre spotkanie, we wszystkich elementach była od nas lepsza. Chcieliśmy zaryzykować zagrywką, żeby obrzucić rywali od siatki, ale oni bardzo dobrze radzili sobie w przyjęciu – mówił Olieg Achrem, który tego meczu nie zaliczy do udanych. Kapitan Resovii skończył tylko jeden atak.

Bełchatowianie mogą mieć podwójne powody do radości, ponieważ w sobotnim spotkaniu poradzili sobie wobec kłopotów z kontuzjami swoich dwóch najlepiej punktujących graczy. Aleksandar Atanasijević nie mógł wystąpić, z kolei Mariusz Wlazły wchodził tylko na końcówki partii. Trener Jacek Nawrocki mając do wyboru Wytze Kooistrę i Konstantina Cupkovicia, postawił w ataku na Serba. Wybór okazał się trafny. Holender brylował na środku siatki, a Cupković udanie zastąpił nieobecnego Atanasijevicia.

- Myślę, że zagrał bardzo dobrze. Ten chłopak potrzebuje takich meczów jak tlenu. On ma bardzo duży potencjał, który cały czas jest schowany. Nie może pokazać tego, co potrafi. Od początku był - i jest nadal - traktowany jako zawodnik przyjmujący. Tylko ze względu na zmianę pozycji Mariusza, pełni on również rolę atakującego – tłumaczył trener Skry Jacek Nawrocki.

- Kolejny raz udowadniamy, że to nie jest tylko głupie gadanie i faktycznie mamy wyrównany zespół. Każdy może wejść w ważnym momencie i zrobić coś dobrego dla drużyny. Niestety w zespole są kontuzje, ale na razie sobie z nimi radzimy. Karol Kłos stał cały mecz spędził w kwadracie, a gdy wszedł na jedną akcję, skończył najważniejszą, bardzo trudną piłkę – uważa Pliński.Siatkarze z Bełchatowa wreszcie dokonali tego, czego w fazie zasadniczej do soboty im się nie udało - pokonali zespół z „wielkiej trójki”.

- Powiem szczerze, że żadnej blokady nie mieliśmy, ale faktycznie coś w tym było, że przegraliśmy z ZAKSA, Jastrzębiem i pierwszy mecz z Resovią. Jeśli jednak spojrzy się na okoliczności tych porażek, to można dojść do wniosku, że mieliśmy duże szanse na zwycięstwo w tych spotkaniach, a zamiast tego podawaliśmy rękę przeciwnikowi i dlatego on wygrywał. Oczywiści przy swojej dobrej grze, ale nie myślimy już o tym – cieszył się Daniel Pliński, który tą wygraną sprawił sobie prezent z okazji urodzin, które będzie obchodził w poniedziałek.

- W tym roku to już dziewiętnastka, ile tych osiemnastek może być – żartował. Środkowy Skry nie był jednak zadowolony ze swojej formy. Atakował tylko z 25 proc. skutecznością, lepiej spisał się w bloku - aż czterokrotnie zatrzymując zawodników Resovii.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej