Patrycja Rzeźniczak, 29 stycznia 2012

PGE Skra i Asseco Resovia zaledwie tydzień po półfinałowej batalii w Pucharze Polski znów stanęły naprzeciw siebie. Podobnie jak to było w Rzeszowie, tak i w Bełchatowie, górą znów byli mistrzowie Polski. - Pokazaliśmy w tym meczu, że jesteśmy wyrównaną drużyną, każdy z czternastki może wejść i pomóc w zwycięstwie – komentował sobotnią rywalizację Daniel Pliński.

pzps.pl: Zdobyliście kolejne trofeum, niedługo w klubie zabraknie miejsca na puchary.
Daniel Pliński: Miejsca w Bełchatowie jest dużo, więc spokojnie (uśmiech). Cieszymy się bardzo ze zdobycia Pucharu Polski i czekamy na kolejne trofea.

- Jeden cel na ten sezon już zrealizowaliście, czy to oznacza, że w drugiej części rozgrywek będziecie mogli grać swobodnie i na większym luzie?
- Według mnie nie możemy grać na luzie. Cały czas musimy być skoncentrowani, bo tylko to może przynieść efekty.

- W ciągu tygodnia pokonaliście Resovię dwukrotnie, jednak obraz tych zwycięstw jest zupełnie inny. W półfinale Pucharu Polski była wyrównana walka, a dziś wszystko rozegrało się pod wasze dyktando.
- Resovia zagrała u siebie kapitalne zawody, zwłaszcza Grozer. Dzisiaj zaprezentowali się słabiej. Pomogła nam nasza zagrywka i wydaje mi się, że to zadecydowało. Pokazaliśmy w tym meczu, że jesteśmy wyrównaną drużyną, każdy z czternastki może wejść na boisko i pomóc w zwycięstwie. Cały zespół prezentuje się bardzo dobrze. Mamy wyrównany skład, a rywalizacja nam tylko pomaga.

- Pierwszy set wygraliście dość łatwo, inaczej było w drugiej partii, kiedy to rzeszowianie wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie. Wasza pogoń za przeciwnikiem przypominała pościg polskich szczypiornistów na ostatnich mistrzostwach Europy.
- To pokazuje, że nigdy nie ma straconych sytuacji. Dziś zniwelowaliśmy przewagę rywala, ale pewnie w pięciu kolejnych takich setach, tego wyczynu byśmy nie powtórzyli. Jednak zawsze trzeba walczyć do końca i wierzyć, że nawet dużą stratę punktową można odrobić.

- Styczeń był dla was przełomowym miesiącem, graliście ze wszystkimi pretendentami do tytułu - można z tych spotkań wyciągnąć jakieś wnioski?
- To trudne. Wydawało się, że najsilniejsze będą Resovia i ZAKSA, ale nie można lekceważyć Jastrzębskiego. Kędzierzynianie trochę się „posypali” i mają teraz kilka problemów, ale radzą sobie i znów wygrywają. Nic się nie zmienia, walka rozegra się między nami i tymi zespołami.

- Jak przyjęliście informację, że po raz trzeci Skra zostanie gospodarzem Final Four Ligi Mistrzów?
- Uważam, że jest to wspaniała rzecz dla publiczności, dla nas oczywiście także. Zagramy kolejny raz w Final Four, może do trzech razy sztuka?

- Spodziewacie się zarzutów, że Skra może wystąpić w tym turnieju tylko wtedy, gdy jest jego organizatorem?
- Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do takich rzeczy. Polacy potrafią narzekać, to im najlepiej wychodzi. Trzeba docenić fakt, że ten turniej po raz kolejny odbędzie się w Polsce. Trento też zorganizowało Final Four i we Włoszech nikt tego nie krytykował, tylko wszyscy się cieszyli, że mają taką imprezę. W tym roku Skra ma szansę wygrać, a jeśli tak się stanie, to zamkniemy wszystkim usta. 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej