-
- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Dalhauser: Prudel i Fijałek zrobili niewiarygodny postęp
Anna Kossabucka, fot. FIVB, 1 sierpnia 2011
Amerykanie Todd Rogers i Phil Dalhauser wygrali turniej w Starych Jabłonkach, pokonując w finale polski duet Mariusz Prudel/Grzegorz Fijałek 2:1. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie i mistrzowie olimpijscy musieli sporo się namęczyć, by pokonać biało-czerwoną parę. Phil Dalhauser nie szczędzi komplementów naszym zawodnikom.
pzps.pl: Finał wygrany, ale wszystko decydowało się w pojedynczych piłkach.
- Owszem. Polacy postawili nam niezwykle trudne warunki, popełnialiśmy błędy, jednakże szczęśliwie dla nas w końcówkach to do nas uśmiechnęło się szczęście. Jesteśmy uradowani, że udało nam się tutaj ponownie odnieść zwycięstwo, bo to zdecydowanie jeden z lepszych turniejów w cyklu World Touru. Turniej skończył się dla nas szczęśliwie, choć początek nie był najlepszy.
- Jak podsumowałbyś występ polskich zawodników? Co sądzisz o naszej najlepszej parze?
- To naprawdę fajne chłopaki. Polska jeszcze wiele radości przeżyje za ich sprawą. Oni zrobili niewiarygodny postęp i to widać na boisku. Przyjemnie patrzy się na ich grę, do tego są skuteczni. Tutaj byli już rozstawieni z wysokim numerem i dotarli do finału. Jeszcze wiele dobrego przed nimi.
- Dla was ten turniej był bardziej udany niż wcześniejsze, ale także tutaj graliście trudne mecze. Jak z waszym zdrowiem, bo w tym sezonie borykacie się z wyraźnymi problemami zdrowotnymi.
- Cóż, myślę, że każda ekipa miewa takie problemy raz na jakiś czas. Na nas trafiło to w tym roku, dobrze, że przedolimpijskim, ale to prawda. Mieliśmy poważne problemy, mieliśmy trudności, by dobrze przygotować się do turniejów, ale myślę, że już jesteśmy na dobrej drodze.
- Stare Jabłonki to dość szczęśliwie dla was miejsce. Za dwa lata mistrzostwa świata na Mazurach.
- I bardzo się z tego cieszymy, bo my uwielbiamy tu przyjeżdżać. Jest to jeden z najlepszych, jak nie najlepszy turniej w całym cyklu i naprawdę to jest idealne miejsce do gry w siatkówkę. Organizatorzy wykonują świetną pracę i wierzę, że mistrzostwa to będzie wielki sukces organizacyjny a z pewnością i kibice dopiszą, bo tak bardzo przecież kocha się u was siatkówkę.
- Pojawił się już wcześniej temat igrzysk. Bronicie w Londynie tytułu. Jak będziecie się do tego turnieju przygotowywać?
- Myślę, że jak co roku. Nie będziemy nic wnosić nowego i niczego nie będziemy zmieniać. Po tylu latach sprawdzonego cyklu nie ma potrzeby innowacji ani zamiany. Będziemy trenować normalnie i występować normalnie i oby tylko wszystko ze zdrowiem dopisywało.
- Czy w Stanach Zjednoczonych łatwo grać w siatkówkę plażową?
- Oj, absolutnie nie. Nie ma wielu sponsorów, nie dostajemy wielkich pieniędzy od federacji i głównie to dzięki europejskim firmom możemy grać, trenować tak jak chcemy. W dobie kryzysu w Ameryce pieniądze przeznacza się na co innego, a siatkówka, a szczególnie ta plażowa spada na dalszy plan.
- To nie wolałeś grać w hali?
- Nie wiem, nie mogłem się już nad tym zastanawiać, bo zacząłem późno, w wieku 17 lat i już nie miałem nad czym się tak naprawdę zastanawiać. Widać czasem techniczne niedociągnięcia w moim wykonaniu, ale jakoś tak na halę nigdy mnie nie ciągnęło. Zawsze wolałem pójść na piach i tam odbijać piłkę i z pewnością nie narzekam na swój wybór.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej