Justyna Żółkiewska, 16 marca 2017

- Dzięki presji stajesz się lepszy i rozwijasz w sobie mentalność zwycięzcy. Te najtrudniejsze mecze, sprawiają, że stajesz się prawdziwym zawodnikiem - mówi Cwetan Sokołow. Jego zespół jest jednym z faworytów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. W środę pokonał w Łodzi PGE Skrę Bełchatów 3:1.

pzps.pl: Spodziewał się Pan tak trudnych warunków, jakie postawiła wam PGE Skra?
Cwetan Sokołow:
Z mojego punktu widzenia zagraliśmy beznadziejny mecz. Okej, Bełchatów zagrał naprawdę dobrze. Popełnili mało błędów i starali się wywrzeć na nas dużą presję. Ostatecznie jednak zrobiliśmy najważniejsze, czyli wygraliśmy mecz na trudnym terenie. Wszyscy wiemy, że trudno się gra w Polsce. Skupiamy się już na następnym meczu, bo jesteśmy teraz w takim okresie, że gramy wyłącznie mecze, które się liczą i przybliżają nas do ostatecznych rezultatów w sezonie. Gramy je i chcemy jak najlepiej to możliwe przygotować się do każdej z nich, a potem oczywiście je wygrać.

- Z Pana punktu widzenia wysokość hali coś zmieniła w waszej grze? Słyszałam, że trudniej się tu zagrywa.
- Ja popełniłem na zagrywce strasznie dużo błędów. Powiedzmy, że zwykle raczej tego nie robię. Hala sprawiła osobiście trudności w moim przypadku, tylko w tym elemencie. Na szczęście na inne siatkarskie elementy to nie wpłynęło. Myślę, że ogólnie zagraliśmy przyzwoicie. Szczególnie parząc na to, że w przyjęciu nam niespecjalnie szło. W drugim secie popełniliśmy więcej błędów i to takich, których raczej nie popełniamy. Liczy się to, że wygraliśmy. Chcemy jednak w meczu rewanżowym zagrać lepiej i nie popełniać tylu błędów. Mówi się przecież, że siatkówka to gra błędów. Kto popełnia ich mniej ten wygrywa.

- Co jest waszym kluczem do tych najważniejszych zwycięstw? W tym roku lecicie jak burza przez wszystkie rozgrywki.
- Moim zdaniem kluczem do ważnych zwycięstw jest siła naszego zespołu. Spotkała się w jednym mieście i w jednym roku grupa fantastycznych zawodników. Wszyscy się przyjaźnimy, a to fundamentalna sprawa. Szczególnie dla mnie. Liczy się, żebyśmy byli w dobrych stosunkach na boisku i poza nim, bo siatkówka to sport zespołowy. Gra cała grupa, a nie indywidualności. Każdy pomaga każdemu i nawet jak popełnisz jakiś błąd, to zupełnie o tym nie myślisz. Jesteśmy jednością i to nasza ogromna siła.

- Ciężej się Panu gra z presją faworyta do wygrania Ligi Mistrzów, czy po tylu latach już się to nie liczy?
- Może i gra się troszeczkę trudniej, ale tak właśnie tworzą się najlepsi zawodnicy. Dzięki presji stajesz się lepszy i rozwijasz w sobie mentalność zwycięzcy. Te najtrudniejsze mecze, sprawiają, że stajesz się prawdziwym zawodnikiem. Presja była, jest i będzie.

- Przed wami pierwszy z wielu meczów z Modeną.
- We Włoszech zaczynamy już półfinały. Przygotowujemy się do nich najlepiej jak potrafimy. Modena teraz, to zespół znacznie inny, niż w trakcie sezonu zasadniczego. Dlatego pewnie będzie trudniej, ale będziemy na to przygotowani.

- Zaskoczyło Pana to, że Modena po przegranej w pierwszym spotkaniu jednak odwróciła los ćwierćfinału?
- To się już nie liczy. Nie widziałem pierwszego meczu w tej parze, ale oglądałem drugi i trzeci. Wygląda na to, że Werona po prostu zagrała gorzej niż w pierwszym meczu. Potem w trzecim spotkaniu nie grali z Mitarem Djuriciem i wyraźnie odstawali poziomem od Modeny. Modena wygrała, bo musiała wygrać.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej