- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Bartman: to dla nas dobra nauczka
Patrycja Rzeźniczak, 4 października 2011
W Częstochowie faworyzowany Jastrzębski Węgiel przegrał z Tytanem AZS-em 1:3. - Zostaliśmy srogo skarceni – ocenia Zbigniew Bartman. Przyjmujący opowiada o pierwszym ligowym meczu, debiucie w roli kapitana, faworycie PlusLigi, swoim nowym klubie i jego celach w obecnym sezonie.
O inauguracji sezonu…
- Przede wszystkim szczere gratulacje dla trenera i kapitana częstochowskiego zespołu. Zagrali bardzo dobre spotkanie. Była to zupełnie inna drużyna niż ta z przedsezonowych sparingów. Obnażyli nasze braki, których niestety jeszcze trochę mamy. Zdarzyło się parę nieciekawych sytuacji, które z takim zespołem nie powinny nam się przytrafić. Mam na myśli m. in. sytuację z drugiego seta, gdzie mogliśmy prowadzić 2:0. Mieliśmy tzw. "prezent” i go nie wykorzystaliśmy, a to się mści w siatkówce na tym poziomie – żałuje nowy kapitan Jastrzębskiego Węgla.
Zgranie było po stronie akademików z Częstochowy, których skład w porównaniu z poprzednim sezonem niewiele się zmienił. W sobotę wygrał zespół, który gra ze sobą od kilku lat i to zaprocentowało.
- Zdecydowanie tak. Nasza gra nie wyglądała tak jak sobie to wyobrażaliśmy. Jest to dla nas bardzo bolesna porażka, której nikt nie wkalkulowywał w ten sezon i te trzy punkty będziemy musieli odrobić w innych meczach. To dla nas dobra nauczka i kilka wniosków już się nasunęło. Będą na pewno jeszcze video-odprawy z tego spotkania. Mam nadzieję, że ta porażka wpłynie na nas jedynie mobilizująco – zapowiada przyjmujący, który oczywiście jest zwolennikiem systemu challenge, działającego na boiskach PlusLigi od obecnego sezonu.
- Cieszę się z wprowadzenia tych video-rejestracji, ponieważ były dwie sytuacje, w których się nie pomyliliśmy, a to sędziowie niestety nie dostrzegli, że piłka wyszła za boisko. Jest to pomocna sprawa i chwała działaczom, że wprowadzili ten system.
Goście mogą żałować straconej szansy w drugiej partii. Mieli piłkę „w górze” na skończenie seta, jednak zamiast prowadzenia 2:0 na tablicy wyników pojawił się remis. To okazał się przełomowy moment dla siatkarzy AZS-u, którzy od tej pory dominowali na boisku.
- Zgadza się, można powiedzieć, że zrobiliśmy krok w tył. Mieliśmy piłkę setową na 2:0, a nie wykorzystaliśmy jej. Jak wiadomo w siatkówce takie sytuacje się mszczą. Na nas to się zemściło bardzo boleśnie, ale myślę, że najgorszą sytuacją było to, że po przegranej w tym secie na przewagi nie walczyliśmy dalej do końca i nie wróciliśmy do gry.
O debiucie w roli kapitana…
Spotkanie w Częstochowie było pierwszym oficjalnym, w którym Zbigniew Bartman wyprowadził zespół jako kapitan. W przeszłości zdarzało mu się zastępować kolegę z drużyny, lecz nigdy nie był pierwszym kapitanem.
- Nie był to udany debiut w tej roli. Niestety przegraliśmy i wrażenia nie mogą być inne niż negatywne – ocenia.
A czy jest odpowiednią osobą na właściwym miejscu?
- Myślę, ze wszystko zależy od punktu widzenia. Jedni będą uważać, że jestem dobrym kandydatem - inni, że złym. To nie jest najistotniejsze. Najważniejsze, żeby nasz zespół był drużyną na boisku i poza nim i abyśmy odnosili sukcesy.
O powrocie z ataku na przyjęcie…
- Uważam, że nie wyglądało to najgorzej, nie popełniłem raczej żadnego błędu w przyjęciu. Były dwa, trzy nieporozumienia między nami, bo nie znamy się jeszcze na tyle, żeby czuć kolegę, który stoi obok w przyjęciu, czy tę piłkę będzie brał, czy nie. Myślę, że nie wyglądało to najgorzej. Na pewno nie w tym elemencie przegraliśmy to spotkanie.
O powrocie po kontuzji…
Przyjmujący Jastrzębskiego Węgla jest już zdrowy i w pełni sił. Jednak dla ochrony kontuzjowanej nogi gra w ściągaczu i „tejpach”.
- Podtrzymują one łydkę. Jest to dla mnie dodatkowy komfort psychiczny – nie muszę myśleć, czy coś się z nią dzieje. Cały czas trzeba być ostrożnym, bo nie minęło dużo czasu od tej kontuzji. Po takim urazie jak ten i tak bardzo szybko wróciłem do grania – z czego bardzo się cieszę. Dziękuję całemu sztabowi medycznemu reprezentacji Polski oraz Patrykowi Kłaptoczowi - naszemu fizjoterapeucie w Jastrzębiu. On również bardzo dobrze się mną zajmuje od czasu, gdy wróciłem ze zgrupowania kadry. Mam nadzieję – odpukać w niemalowane – że ta kontuzja jest za mną i nigdy nie wróci.
O sprawie Michał Kubiaka…
- Największy dramat jest dla samego Michała, bo to, co się działo wokół jego osoby na pewno mu nie pomaga. On też chciałby już zacząć występy na ligowych parkietach. Mam nadzieję, że ta sprawa, będzie miała finał, a decyzja może być tylko jedna i o nią się nie martwię.
O Jastrzębskim Węglu…
- Jastrzębie ma bardzo duży potencjał. Mamy zawodników, którzy indywidualnie potrafią robić niesamowite rzeczy zarówno na siatce, jak i w drugiej linii. Ale w siatkówce gra zespół i to on wygrywa, a nie indywidualności. Te czasami pozwalają przechylić szalę zwycięstwa w secie, ale jeżeli chodzi o wygraną w meczu – musi być zespół. A tego u nas dzisiaj trochę zabrakło. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale to było zdecydowanie za mało. Grupa jest ciekawa i po odpowiednim czasie, który jest potrzebny na zgranie, na pewno będzie prezentowała się lepiej. Przez dwa sety świetnie spisywał się Rob Bontje, który na środku siatki i na skrzydłach „gasił światła”. Później nam trochę tego zabrakło, ale pokazał, że ma duże możliwości. Michał Łasko również. Indywidualnie mamy zawodników na bardzo wysokim poziomie, ale na zgranie potrzeba trochę czasu.
O faworycie rozgrywek…
- Dobrze, gdyby ktoś w końcu obalił hegemona, tym bardziej, że już siedem tłustych lat minęło, więc czas najwyższy, żeby zmienić króla na tronie (uśmiech). A kto to będzie, to się okaże. Jest paru kandydatów. Jak widać Częstochowa też jest mocnym zespołem, który przede wszystkim jest bardzo dobrze zgrany. Od kilku lat gra w tym samym składzie i będzie groźny dla każdego –ocenia Bartman.
Jastrzębski Węgiel, to ostatni mistrz Polski przed dominacją Skry Bełchatów. Czy obecną drużynę stać na nawiązanie do największych sukcesów klubu?
- Chcielibyśmy, ale to spotkanie pokazało, że na razie nam do tego daleko. Przed nami wiele pracy. Dużo czasu trzeba poświęcić na to, żeby się zrozumieć na boisku i w przyszłości takie występy jak ten nam się nie zdarzały.
Czas na pewno będzie działał na korzyść czwartej ekipy ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Także ligowy terminarz sprzyja jastrzębianom, którzy w pierwszych kolejkach zagrają z teoretycznie słabszymi rywalami.
- Teoretycznie. Dzisiaj też teoretycznie byliśmy faworytem, a skończyło się tak jak się skończyło.
O grze przeciwko byłym klubom…
W środę Jastrzębski Węgiel we własnej hali zagra z AZS-em Politechniką Warszawską. To będzie kolejny szczególny występ dla Bartmana, który już w dwóch pierwszych kolejkach sezonu ma okazję zagrać przeciw swoim byłym zespołom.
- Tak to wypadło. Tutaj w Hali Polonia bardzo lubię grać, bo atmosfera jest naprawdę szczególna. Myślę, ze nie było to moje najgorsze spotkanie, tylko szkoda, że przegrane.
Kibice w sobotę nie oszczędzili byłego gracza częstochowskiego AZS-u, który niejednokrotnie zebrał porcję gwizdów. Sam zawodnik uważa, że jest to urok tej hali i takie reakcje mu nie przeszkadzają.
- Myślę, ze w takiej sytuacji gra się dużo łatwiej, niż na sennym obiekcie, w którym nikt nie dopinguje.
Emocji - nie tylko tych sportowych, nie powinno także zabraknąć w meczu jastrzębian z warszawskim klubem.
- To na pewno będzie bardzo gorące spotkanie, bo niesnaski na linii tych dwóch klubów, jeśli chodzi o Michała są dość duże, więc na boisku na pewno będzie się wiele działo. Musimy podejść z dużym szacunkiem do przeciwnika i żeby myśleć o zwycięstwie trzeba zagrać o wiele lepiej niż z AZS-em. Zostaliśmy srogo skarceni. To był kubeł zimnej wody na nasze głowy, ale już w środę mamy okazję, żeby się zrehabilitować i odbudować.
O Klubowych Mistrzostwach Świata…
Grupowymi rywalami Jastrzębskiego Węgla na rozpoczynającym się już 8 października turnieju będą Paykan, Zenit Kazań i Trinity Western Spartans. Gracze nie ukrywają, że te mistrzostwa są jednym z ich celów na ten sezon.
- Na pewno jest to jedno z naszych marzeń, a one są po to, by je spełniać. Miejmy nadzieje, że do tego czasu będziemy grać dużo lepszą siatkówkę. Na razie nie wybiegam do rywalizacji z zespołami z drugiej grupy. W dniu dzisiejszym sport pokazał, że różne rzeczy mogą zdarzyć się na boisku. Dlatego przed rozpoczęciem meczu nikt nie jest na zwycięskiej, bądź straconej pozycji i wszystko jest możliwe. Małymi krokami będziemy myśleć, co dalej. Na początek najważniejszy jest dla nas Paykan i poza tym rywalem nic się nie liczy – zapowiada kapitan Jastrzębia.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej