Marek Kaczmarczyk, 17 marca 2012

Mistrzowie Polski, siatkarze PGE Skry Bełchatów, awansowali do finału Final Four LM. To ogromny sukces, dwa wcześniejsze "podejścia" w gronie czterech najlepszych zespołów Starego Kontynentu, bełchatowianie kończyli ma miejscu trzecim.

Mocne uderzenie Bartosza Kurka w trzecim secie pierwszego półfinałowego meczu Final Four LM z Arkasem Izmir, przy stanie 27:26 dla PGE Skry Bełchatów, dało mistrzom Polski upragniony awans do finałów tych prestiżowych rozgrywek. Wygrana 3:0 z zespołem tureckim zespołem sprawiła także, że jest to… najlepszy występ zespołu trenera Jacka Nawrockiego w ich przygodzie z Final Four. Dwa poprzednie starty w gronie czterech najlepszych zespołów Starego Kontynentu siatkarze Skry kończyli na trzecim miejscu.

Pierwszy mecz tegorocznego Final Four nie był porywającym widowiskiem, wysoka stawka sprawiała, że po obydwu stronach kibice oglądali sporo prostych błędów. Siatkówkę na światowym poziomie mieliśmy tylko w końcowych fragmentach drugiej partii. Zwycięzców się jednak nie sądzi, najważniejszy jest awans do finału. Zespół trenera Nawrockiego rozpoczął spokojnie, jakby chciał sprawdzić, na co stać rywala. Mocny serwis bełchatowian już na wstępie meczu, skutecznie odrzucił gości od siatki. Bełchatowianie utrzymywali bezpieczną przewagę dwóch, trzech punktów, dzięki świetnej dyspozycji na skrzydłach Kurka i Mariusza Wlazłego. Po drugiej stronie długo „budził się” Liberman Agamez, pierwsze jego ataki i zagrywki nie raziły jeszcze siłą, ale Kolumbijczyk rozkręcił się pod koniec pierwszej partii. Jednak jego skuteczność, to było za mało, i ku uciesze trzynastu tysięcy kibiców, mistrzowie Polski wygrali seta do 23.

W drugiej odsłonie kluczem okazała się moc i sila rażenia zagrywki, tu  najlepiej radzili sobie Kurek i Wlazły, wspomagał ich Miguel Falasca. Bezpieczna przewaga przez całą partie, sprawiła, że bełchatowianie pozwolili sobie na kilka znakomitych rozwiązań w ataku, punktowali rywala środkiem i z drugiej linii. Cały czas jednak kluczem była mocna zagrywka.  Druga odsłonę zakończył atakiem po skosie, świetny w sobotę Kurek.

Goście byli już pod ściana, stąd determinacja w partii trzeciej. Niespodziewanie „łapali” punkty na bloku i dzięki Agamzowi. Było już 7:1 dla Izmiru, gdy gospodarze zaczęli odrabiać straty, sygnał dał Michał Winiarski. Ale wyrównanie nastąpiło dopiero przy stanie po 15, potem niesamowita walka punkt za punkt wprawiła w publiczność w ekstazę. Goście wciąż walczyli i prowadzili ze Skrą, wygrana seta dawała im przecież jeszcze nadzieje.
Na remis po 20 wyprowadził bełchatowian, niezawodny Kurek, potem było 22:21 dla gospodarzy, a przy stanie 23:24 goście mieli piłkę setową, jednak to było wszystko. Po potężnym wybiciu piłki o blok Arkasu, Kurek skończył piłkę meczową i awans Skry do finału stal się faktem.  

Po meczu trener zespołu z Izmiru Kanadyjczyk Glenn Hoag nie szczędził pochwał pod adresem siatkarzy Skry. – My jesteśmy mocną ekipą, ale w porównaniu z Bełchatowem, nie mamy takiego dynamitu. Przecież Skra to nie tylko ataki po skrzydłach Mariusza Wlazłego i Bartosza Kurka, ale także inni wszechstronni, ograni i doświadczeni gracze, bardzo groźni na każdej pozycji – powiedział kanadyjski szkoleniowiec.

PGE Skra Bełchatów - Arkas Spor Izmir 3:0 (25:23, 25:21, 28:26)

Skra: Miguel Angel Falasca, Mariusz Wlazły, Marcin Możdżonek, Daniel Pliński, Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Paweł Zatorski (libero), oraz Karol Kłos, Paweł Woicki

Arkas: Kevin Hansen, Liberman Agamez, Justin Duff, John Gordon Perrin, Joao Paulo Bravo, Nuri Sahin (libero), oraz Burak Hascan, Ceyhun Tendar, Burutay Subasi

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej