JK, 22 kwietnia 2016

PGE Skra Bełchatów wygrała dwa mecze z LOTOS Trefl Gdańsk i do zdobycia brązowego medalu PlusLigi potrzebuje jednego spotkania. - Nie wieszamy jeszcze sobie medali na szyi - studzi entuzjazm środkowy bełchatowian Andrzej Wrona.

Niewielu kibiców spodziewało się, że mecze o brązowy medal mistrzostw Polski będą tak jednostronne. W obu pojedynkach górą byli zawodnicy PGE Skry, którzy pokazali fantastyczną siatkówkę. Zawodnicy LOTOSU Trefl Gdańsk stanowili tylko tło dla świetnie dysponowanych bełchatowian i mimo prób, nie byli w stanie podjąć walki obu spotkaniach.

- Na pewno cieszy nas to, że po odpadnięciu z gry o złoto potrafiliśmy się zmobilizować do walki i robimy to z dobrym stylu. Brawa dla chłopaków za to, co robią w polu zagrywki, bo tym elementem ustawiliśmy sobie grę. Później mieliśmy potrójny blok, dużo obron, nie doprowadziliśmy do nerwowych końcówek i grało się nam dużo łatwiej. Świetnie, że mamy taką formę w walce o brąz - powiedział po drugim spotkaniu Kacper Piechocki, libero PGE Skry Bełchatów.

I dodał: Chcieliśmy zrobić wszystko, aby do Gdańska jechać po jedno zwycięstwo i oby udało się nam zrealizować ten cel. Nauczeni błędami  z poprzedniego sezonu, postaramy się ich uniknąć, bo chcemy zakończyć rywalizację już w trzecim spotkaniu.

Również Andrzej Wrona podkreśla fantastyczną grę zespołu. - Wygraliśmy u siebie dwa mecze po 3:0, moim zdaniem bardzo zdecydowanie. Jest to fajna zaliczka przed wyjazdem do Gdańska. Po pierwszym meczu myślałem, że nie możemy już lepiej zagrać, ale w piątek zrobiliśmy to jeszcze lepiej. Niemożliwe stało się możliwe. Teraz będzie ciężej, bo jedziemy na halę rywala. Tam się trudniej zagrywa, ale jak zagramy poprawnie tym elementem, to wrócimy z Gdańska z brązowymi medalami.

Na pewno dwa wygrane spotkania są dużą zaliczką przed kolejnymi meczami, jednak bełchatowianie nie wieszają sobie jeszcze medali na szyi. - Wygraliśmy te mecze, ale spodziewamy się trudnego pojedynku w Gdańsku. Wiem, że nasi kibice oczekują od nas, że przywieziemy brązowy medal. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, ale chciałbym wrócić do Bełchatowa z medalem, a nie na kolejny, ostatni mecz. Nie ma co jeszcze wieszać sobie medali na szyi. Nauczeni doświadczeniem, musimy cały czas pozostać w pełnej koncentracji i walczyć do ostatniej piłki, aby nie wypuścić tego, co się nam udało osiągnąć w Bełchatowie. Tak naprawdę jeszcze nic nie mamy - stwierdził środkowy PGE Skry.

Podopieczni Phillipe Blaina nadal w głowach mają porażkę  w walce o drugie miejsce we tabeli PlusLigi i możliwość gry o kolejne mistrzostwo Polski.

- Na pewno jest w nas żal, że nie gramy o złoto, bo taki był cel przed sezonem, ale nie ma już co tego roztrząsać. Każdy z nas skupił się na meczach o trzecie miejsce i o to, aby PGE Skra Bełchatów w przyszłym sezonie mogła zagrać w Lidze Mistrzów - powiedział Kacper Piechocki.

- Szkoda, że radość z gry w tym sezonie przyszła tak późno, bo myślę, że gdybyśmy pokazali ją chwilę wcześniej, to moglibyśmy cieszyć się jeszcze bardziej. Ale nie ma co gdybać. Walczymy o brązowy medal i niech ta radość, którą prezentujemy od kilku spotkań poniesie nas do brązowego medalu. Żałujemy, że z taką dyspozycją jaką obecnie prezentujemy nie spotykamy się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, ale takie jest życie. Przegraliśmy walkę o finał i będziemy musieli ponownie zadowolić się brązowym medalem, który trzeba zdobyć. Dla nas wszystkich jest to ważny cel. To jest nie tylko medal, ale też przepustka do Ligi Mistrzów, która jest dla nas szalenie istotna. Mamy tę zaliczkę, ale tak naprawdę ona nic nie znaczy, jeśli w Gdańsku przegramy dwa spotkania. Pojedziemy zagrać dobre spotkania. Mam nadzieję, że już jedno wystarczy. Jeśli nie, to będziemy musieli zagrać dwa mecze - zakończył środkowy bełchatowian.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej