Eugeniusz Andrejuk, Londyn, 31 lipca 2012

To był pokaz siatkówki plażowej w najlepszym światowym wydaniu. Znakomity amerykański zespół Gibb/Rosenthal był momentami bezradny w starciu z Grzegorzem Fijałkiem i Mariuszem Prudlem.

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel w znakomitym stylu pokonali 2:0 amerykański duet Jason Gibb/Sean Rosenthal w drugim meczu grupy D turnieju olimpijskiego w siatkówce plażowej. Oba sety miały podobny przebieg. W pierwszym wynik był wyrównany do stanu 7:7. Następnie Polacy zaczęli uzyskiwać przewagę, która wynosiła m.in. 13:10, 16:14 i 20:15.

W drugiej partii ostatni raz remis można było zobaczyć przy stanie 12:12. Następnie Fijałek i Prudel krok po kroku powiększali prowadzenie. Przewaga polskiej pary wynosiła m.in. 16:12, 19:14 i 20:18. Zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone.

- W meczu cały czas udawało nam się być na równi i prowadzić. To było najważniejsze w tym spotkaniu, gdyż w ten sposób wywieraliśmy na rywalach presję. Cieszymy się, że udało się pokonać zawodników z absolutnej światowej czołówki. Byliśmy skoncentrowani przez cały mecz i nie popełnialiśmy błędów i to było najważniejsze. Piasek jest tutaj ciężki. Można się o tym przekonać oglądając różne mecze. Tutaj w przeciwieństwie do World Tourów jest bardzo mało ataków, a więcej plasów. Gra zupełnie inaczej wygląda. Tutaj po prostu ciężej się skacze. Gdy na World Tourze piłka jest trzy metry od siatki, to atakuje się. W Londynie raczej należy spodziewać się plasu - powiedział Mariusz Prudel.

Olimpijski opiekun polskiej pary i wieloletni kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Piłki Siatkowej Andrzej Warych był przekonany, że jego podopieczni będą skutecznie rywalizować z parą amerykańską.

- Nasz zespół dużo lepiej gra i walczy z silniejszym przeciwnikiem niż równym sobie czy nieco słabszym. Nie wiem z czego to wynika. Myślę, że poziom gier jest tutaj trochę słabszy niż na ostatnich World Tourach. Dlaczego? Chłopaki mówią, że z powodu znacznej różnicy piachu. Mają kłopoty z poruszeniem się, że nogi grzęzną. Na boisku centralnym jest jeszcze inny piasek niż na rozgrzewkowych. Jednak nie to jest najważniejsze. Liczy się przede wszystkim zwycięstwo odniesione nad przeciwnikiem najwyższej światowej klasy - powiedział Andrzej Warych.

Andrzej Warych przypomniał, że Amerykanie są najlepszą parą w światowym rankingu. - Gibb z Rosenthalem zostali pokonani w sposób zdecydowany. Ten wynik daje jakieś nadzieje w dalszej grze. Odniesione w poniedziałkowy wieczór zwycięstwo otwiera pewną drogę do dalszych gier i nie będziemy musieli się martwić o awans z trzecich miejsc. Można jeszcze wyjść z pierwszego miejsca, co w dalszym losowaniu byłoby bardzo istotne - powiedział.

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel w rywalizacji grupowej mają po zwycięstwie i porażce. 1 sierpnia rozegrają ostatni mecz tej fazy, a ich przeciwnikami będą zawodnicy Republiki Południowej Afryki Chiya z Goldschmidtem. Ten duet zarobił w turniejach około dwóch tysięcy dolarów. - To najlepiej świadczy jaki poziom ten zespół prezentuje. Jednak bardzo nie chciałbym, żeby ta para została zlekceważona, bo tutaj wszyscy walczą ze wszystkimi. Na pewno nasi zawodnicy będą mieli to na uwadze i zrobią wszystko, żeby wygrać w jak najlepszym stosunku - powiedział Andrzej Warych.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej